Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /usr/home/YAGE/domains/tomaszkwiecinski.pl/public_html/wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210 Praca z porodem – moja osobista historia |

Praca z porodem – moja osobista historia


W tym artykule postanowiłem podzielić się jednym z najciekawszych, a jednocześnie najbardziej znamiennych w skutki procesów terapeutycznych, jakie miałem okazję przejść na własnej skórze.

Dotyczy on pracy z okołoporodowym poziomem własnej psychiki, który dla większości osób, w tym nawet klasycznie wykształconych terapeutów, jest mało znanym tematem – celem tego tekstu jest więc również wskazanie, jak wielkie możliwości tkwią w eksploracji tego zjawiska, oraz zwrócenie uwagi czytelników, że rozwiązań pewnych specyficznych problemów, które trzymają się ich mimo wielu różnych prób, może warto szukać właśnie tam.

Pomysły na to, że tak silne doświadczenie jak poród może być przyczyną wielu ludzkich problemów, miał już nawet Freud, aczkolwiek nie zgłębiał tego tematu bardziej. Szersze zainteresowanie pojawiło się na Zachodzie podczas początków psychologii transpersonalnej, gdzie ludzie pracujący nad swoimi, psychiatrycznymi nieraz dolegliwościami, cofali się podczas terapii do przeszłości i znajdowali przyczyny swoich problemów. W przeciwieństwie jednak do większości podejść nie zatrzymywali się na dzieciństwie, relacji z rodzicami i konflikcie edypalnym, ale używając różnych technik zorientowanych na doświadczenie, dochodzili do etapów wcześniejszych – okresu niemowlęcego, poporodowego, samego porodu, a nawet różnych aspektów ciąży. Po jakimś czasie okazało się, że w tradycjach różnych kultur pracujących intensywnymi metodami zmieniania świadomości nie jest to niczym nowym – sam spotykając na swojej drodze kilku rdzennych szamanów rozmawiałem z nimi na ten temat, a oni uważali to za rzecz oczywistą.

Zacznę też od tego, że sprawa realności wspomnień z porodu jest kwestią sporna. Z jednej strony mamy tysiące (nie przesadzam tu wcale) osób na całym świecie, które utrzymują, że po ponownym przeżyciu porodu czują, jakby urodzili się na nowo i porzucili schematy, w jakich funkcjonowali całe życie. Z drugiej mamy pewną grupę naukowców, która twierdzi, że mózg rodzącego się dziecka nie jest na tyle rozwinięty, by jakakolwiek trauma miała na niego wpływ, a już na pewno, by dało się przypomnieć sobie to doświadczenie podczas terapii. Z trzeciej osoby zastanawiające się, jakim cudem dziecko może odbierać w jakiś sposób sposób karmienie i brak przytulania po porodzie (dbanie o to stało się już standardem w cywilizowanym świecie), a miałoby nie zdawać sobie sprawy z brutalnej walki o życie kilka godzin wcześniej.

Dopuszczam więc opcję, że porodowe procesy są tak naprawdę pewną metaforą, która może odwzorowywać dla klientów to, z czym przyszli na świat, choć wciąż dziwi mnie, jak wiele osób odbiera podczas takich doświadczeń szczegóły, których nie znali świadomie oraz jak bardzo przeżycie tego doświadczenia potrafi usunąć mnóstwo niezrozumiałych, nie związanych teoretycznie ze sobą symptomów, które po takim doświadczeniu mają nowy sens. Dopuszczam też jednak również inną – podobnie jak w dzieciństwie możemy doświadczyć rzeczy, które skrzywia nasz charakter w specyficzny sposób, tak samo specyfika porodu może na całe życie ukształtować mnóstwo reakcji, które rządzą naszym życiem i stanowią źródło wielu niekorzystnych schematów takich jak deprywacja emocjonalna, poczucie wadliwości, podatność na odrzucenie, skrzywdzenie, zależność czy stopienie emocjonalne.

W chwili, gdy zupełnie nieoczekiwanie przeżyłem to doświadczenie na sobie, byłem uczestnikiem jednego z międzynarodowych zjazdów Grof Transpersonal Training. To było po sesji oddychania holotropowego i wciaż znajdywaliśmy się w mocnych procesach, kiedy Tav Sparks, prowadzacy ów warsztat, zaczał opowiadać o różnych możliwych COEX-ach, czyli zestawach schematów, które mogą brać się z porodu, i zachęcał do zbadania, czy jakiś z nich uwidocznił się w naszym życiu.

Złożyłem wtedy kilka faktów do kupy i włos zjeżył mi się na głowie. Znałem to uczucie już z innych procesów, kiedy nagle kilka sytuacji łączyło się wraz z przyczyna, która była głęboko w dzieciństwie, po czym widziałem wszystko w nowym świetle. Najczęściej przychodziła z tym zdolność zobaczenia, jak bym wygladał bez tego schematu i motywacja do tego, by się uwolnić. Widziałem ten stan wielokrotnie również u swoich klientów.

Tutaj było podobnie, ale dużo mocniej i głębiej, tak jakbym dotarł do czegoś, co było głębiej niż moja osobowość, tak jakbym zajrzał w miejsce, z którego się wyłoniłem i zrozumiał nagle gigantyczną część swojego życia. Jednocześnie na myśl o tym, że teraz miało by być inaczej niż zawsze, czułem lęk, pojawiały mi się dzięcięce emocje i totalna bezradność.

Było to dla mnie o tyle dziwne, że już od lat miałem świadomość tego, jak ważny jest poród w naszej psychologii, i miałem już okazję z tym pracować zarówno na sobie, jak i na innych. Jednak, przy każdej mocnej traumie, jedno wydarzenie może wdrukować do psychiki kilka schematów równolegle i z każdym trzeba nieraz uporać się zupełnie oddzielnie. Gdy pracowałem z jednym klientem nad poradzeniem sobie ze śmiercia bliskiej osoby, na każdym spotkaniu mierzył się z zupełnie innym COEX-em: od lęku przez niebezpiecznym światem, przez niechęć do relacji (gdyż każda kochana osoba musi umrzeć), po poczucie, że za najmniejszy błąd może zostać ukarany smiercią. Każdy z tych wątków stanowił odrębny temat, mimo iż wszystkie pojawiły się w jego psychice w ciągu tych samych kilku minut, gdy otrzymał wiadomość o tragicznej śmierci członka rodziny. Podobnie kilka godzin porodu może wpłynac na człowieka na wiele zadziwiających sposobów.

U pewnego mężczyzny, który miał awersję do seksu, proces doprowadził do porodowego odkrycia, że w waginie jest źle i nieprzyjemnie, więc nie ma po co tam wracać. U wielu innych, którzy borykali się z tematem agresji związanej z seksem, doświadczenie porodu uświadomiło im, że gwałt, a więc wdarcie się przymusem do środka kobiety, jest zemstą za poród, w której zostali siłą ze środka kobiety wyrzuceni. Był też przypadek osoby z nienaturalnym fetyszem na sam początek stosunku i “wciśnięcie się” w kobietę (co na różne sposoby komplikowało mu życie seksualne), który zniknął, gdy tylko ktoś przepracował doświadczenie, w którym na sam koniec porodu jego główka wydostała się na świat “przeciskając się” przez kobiece narządy i kotwicząc to jako symbol wolności. Oprócz tego byłem świadkiem procesów porodowych, po których ludzie potrafili błyskawicznie otworzyć się na rzeczy, których przez wiele miesięcy nie potrafili zrobić: wyprowadzkę, zmianę pracy, wejście w związek lub rozstanie. Myślałem więc, że dostatecznie zgłębiłem ten temat i nic mnie w nim raczej już nie zaskoczy.

Mimo to zorientowałem się, że jestem pod wpływem typowego dla nagłego i niechętnego wyjścia z pierwszej matrycy COEX-a. Gdy kończy się błogi czas przebywania w łonie i zaczynają skurcze macicy (szczególnie, gdy poród był przyspieszany chemicznie), może wytworzyć się bardzo typowy schemat, szczególnie, jeśli w jakiś sposób był wzmacniany w późniejszym życiu.

Życie z tym schematem jest ciągłym wspominaniem tego, co było wcześniej, a mottem takiego człowieka jest “byłem szczęśliwy”. Oczywiście niemal każda osoba lubi powspominać, a po niejednym wydarzeniu wraca z rozżewnieniem pamięcią do tego, co było. U mnie jednak było to coś, co sterowało całym życiem.

Patrząc na swoja biografię, widziałem w przeszłości złote czasy, do których idealnie by było wrócić. Szczególnie upodobałem sobie okres około matury, do którego powracałem z wielkim sentymentem i opowiadałem wszystkim znajomym, aż do ich zanudzenia. Do matury wspominałem z kolei inne rzeczy, które przytrafiły mi się wcześniej, aż znalazłem idealny, pełen przygód okres, którego trzymałem się potem kilka lat. Te wspomnienia nie były jednak do końca miłe i budujące, ich głównym efektem był wielki smutek, że “te wspaniałe czasy minęły” – towarzyszył temu brak satysfakcji z obecnej chwili, cokolwiek bym robił. Udawało mi się to zmieniać za pomoca medytacji czy świadomego pozostawania w teraźniejszości, ale stanem domyślnym było wspominanie – nawet jeśli na chwilę życie było tak ciekawe, że mnie pochłaniało – po chwili wracałem do wspominania, zmieniał się tylko obiekt wspomnień, tak jakbym miał wielki myślowo-emocjonalny nawyk, któremu jest wszystko jedno, co wspominam.

Z tego też powodu całe życie fatalnie znosiłem rozstania z kobietami, wspominając to, jak wspaniale było wcześniej – nawet wtedy, gdy nie było (raz zrobiłem eksperyment i zapisywałem w trakcie związku, że nie czuję się szczęśliwy i to byłby absurd, gdybym to potem wspominał z tęsknotą). Jedno z rozstań było nawet na tyle mocne, że aż pchnęło mnie w stronę rozwoju osobistego. Wielokrotnie znajomi zwracali mi uwagę, że zachowuję się wtedy jak dziecko (co jest bardzo logiczne w kontekście porodowej traumy), jednak nic nie byłem w stanie na to poradzić.

Wiele z tych związków rozpadało się między innymi dlatego, że już w trakcie miałem chorobliwą chęć powrotu do początku relacji, wspominania jak było pięknie na samym starcie, gdy nie było jeszcze problemów. W momencie, gdy w związku pojawiały się pierwsze wyzwania, nie potrafiłem tego zaakceptować i realnie brać się za rozwiązania, lecz próbowałem na siłę wrócić do tego, co było, co niezwykle irytowało większość partnerek. To samo zdarzało się również w biznesie, gdy tylko cokolwiek się pogarszało.

Oprócz tego w wielu innych aspektach życia byłem nastawiony na ciągłe powracanie do “starych, dobrych czasów” – oprócz wspominania byłych, najlepszych imprez, dzieciństwa, lubiłem oglądać niemal wyłącznie stare filmy, szczególnie historyczne i fantazjować o tym, jak wspaniale żyłoby się w starożytności, słuchać w kółko tych samych piosenek, które wpadły mi w ucho przy jakiejś okazji i katować tym znajomych oraz partnerki, zmęczonych już słuchaniem tego, jak kiedyś było fajnie. Mógłbym długo wymieniać kolejne konteksty, gdzie nastawiony bylem na wspominanie przeszłości – ale z dzisiejszej perspektywy najgorsze było posiadanie całego tego filtru, który w reakcji na każde piękne wydarzenie, już dzień później włączał wielki żal, że to się skończyło i już nigdy nie będzie tak dobrze. Jeszcze w liceum, gdy wyjechałem na wymianę do Niemiec, gdzie przeżyłem różne ciekawe przygody, po powrocie wpadłem w kilkutygodniową depresję, czując, że najfajniejszy okres mojego życia już za mną, a jedyne co mi zostało, to odtwarzanie przeżycia. Wielokrotne doświadczenie, że ten najfajniejszy okres wielokrotnie się jeszcze pojawiał, nie mógł zmienić mojego “wspominającego” mindsetu. Dlatego też miałem w młodości problemy z alkoholem (co przy problemie w tej fazie porodu jest typowe) – nie mogłem znieść, że przyjemny stan już się kończy, więc przedłużałem go w nieskończność. Dlatego też, gdy jakaś muzyka zrobiła na mnie wrażenie, to słuchałem jej tak długo, aż żona błagała mnie, bym to wreszcie wyłączył.

I wszystko to połączyło mi się w całość na module, gdy zastanawiałem się nad porodem. Uzmysłowiłem sobie, że ten schemat towarzyszył mi całe życie i że jest to jedna z najgorszych rzeczy, jaka mnie spotkała. Towarzyszył temu specyficzny ucisk na głowie, co również jest jedną ze wskazówek porodowego procesu. Powiedziałem więc facylitatorom, że potrzebuję wrócić na materac, a oni zrobili to, co się w takich wypadkach robi – a co sprowadza się do pracy z ciałem i pójścia za sygnałami z ciała płynącymi. Proces toczył się na dwóch poziomach równolegle – z jednej strony czułem się jak rodzące się dziecko, które zostaje zmuszone do opuszczenia miejsca, które kochało. Z drugiej, widziałem wiele pięknych sytuacji ze swojej przeszłości, do których byłem przywiązany, i które musiałem pożegnać, przyznając, że już się skończyły. Podjęcie decyzji o wyjściu i pożegnaniu z tym, co było, działo się więc niejako na dwóch poziomach naraz i było wyjatkowo ciężkie. Jednak zaraz później, po krótkim stanie rozpaczy i intensywnej walce, poczułem się jak bohater hollywoodzkiego filmu, który po ciężkiej konfrontacji z wrogiem doprowadza do happy endu i odtąd żyje długo i szczęśliwie. W tym samym momencie czułem się też niczym noworodek, i przytulałem się do dwójki facylitatorów przez kilkanaście minut, dopóki nie poczułem, że doświadczenie się integruje i wracam do dorosłej tożsamości. Wstałem i wyszedłem na spacer, zachwycając się leśną przyrodą.

Już tego samego dnia poczułem zmiany, które w ciagu następnych dni przybrały na sile i utrzymują się do dziś. Gdybym miał je krótko podsumować – byłoby to pozbycie się nadmiernego sentymentalizmu i tęsknoty za starymi, dobrymi czasami, a znacznie większe zaufanie do tego, że najlepsze chwile w życiu są jeszcze przede mną. Spowodowało to, że o wiele lepiej znoszę duże zmiany, o wiele mniej czasu tracę na wspomnienia i o wiele mniej porównuję wszystko, co się dzieje, z tym, co już się wydarzyło. Oczywiście nadal jak każdy normalny człowiek lubię czasem sobie powspominać lub posłuchać ulubionych piosenek, ale nie towarzyszy temu żal i nie mam poczucia, że moje życie jest pod tą tendencję układane.

Opisuję ze szczegółami tę historię, by przekazać, jak wielki wpływ może mieć taki proces na przepracowanie życiowego COEX-a, który jest niczym innym, jak wielka, samospełniająca się przepowiednia, psująca radość z życiowych doświadczeń. Dzięki pracy z poziomem okołoporodowym można zmienić nieraz największe życiowe problemy, czasem wręcz coś, co wydaje się być niezmiennym charakterem i czymś, co uważało się za “prawdziwego siebie”, a co było tylko i wyłacznie wyuczonym schematem.

Biorac pod uwagę, że osobowość jest sposobem, w jaki radzimy sobie z sytuacjami, nad którymi nie mamy kontroli, poprzez obsesyjną kontrolę jakiegoś aspektu (osoby zależne poprzez przyklejenie do partnera, osoby narcystyczne przez osiąganie sukcesów, osoby unikające przez uciekanie z problematycznych sytuacji), doświadczenie i uzdrowienie aspektu poza nasza kontrolą, zmniejsza negatywne cechy osobowości.

Wielokrotnie byłem świadkiem, jak dzięki pracy z porodem przepracowywało się problemy, których nie dało się ruszyć inaczej – uzależnienia, problemy seksualne (agresja, nienasycenie, niechęć do seksu), stany maniakalne, niektóre rodzaje depresji. Wielokrotnie widziałem, jak dzięki niektórym doświadczeniom ludziom zniknęła tendencja do widzenia mnóstwa życiowych trudności jako sytuacje bez wyjścia czy jako niekończaca się walka, z której wprawdzie da się wyjść zwycięsko, ale będzie to droga przez mękę.

W takich sytuacjach nie bardzo pomaga praca mentalna (niespecjalnie pomoże Ci wyjaśnienie, że dany problem wynika z ciężkiego porodu) – większość problemow “porodowych” polega na robieniu rzeczy w dość oczywisty sposób nieracjonalnych, po prostu silne emocje każą się komuś tak zachowywać. Chodzi tu bowiem często o przepracowanie tak silnych uczuć, że jedynym adekwatnym porównaniem jest przeżycie wojny, gwałtu lub wspinania się na wysoki szczyt górski.

Z tego też powodu pracować z porodem najlepiej można poprzez metody procesowe, w których angażujemy ciało. Najbardziej znaną metoda jest oddychanie holotropowe, podczas którego wiele osób takie doświadczenie napotyka. Inne sposoby, to znane od wieków sposoby pracy z odmiennymi stanami świadomości (deprywacja sensoryczna, ceremonie z roślinami, post, odosobnienie) pod opieka specjalisty, które coraz bardziej włącza psychologia transpersonalna. Istnieje też szansa pracy w ten sposób podczas sesji indywidualnej i rozmowy jeden na jeden, jeśli prowadzacy jest bardzo doświadczony w takim rodzaju pracy i potrafi pokierować procesem klienta w odpowiedni sposób (najczęściej amplifikując go na różne sposoby), oraz zna odpowiednie sposoby pracy z ciałem. Warunkiem jednak jest to, by klient był już w odpowiednim stanie i czuł choć trochę odpowiednie emocje – symptomy porodowej traumy. Przeważnie z tego powodu zgłasza się najczęściej po pomoc.

Kiedy kilka razy będzie się świadkiem takich doświadczeń, można wychwycić sygnały, że problem klienta ma źródło porodowe, podobnie jak doświadczeni terapeuci mogą z dużym prawdopodobieństwem rozpoznać osoby molestowane. Jednocześnie oczywiście warto nie zdradzać swoich podejrzeń, by w razie pomyłki nie sugerować klientowi wyjścia, które może odebrać jako zrzeczenie się odpowiedzialności. W przeważającej większości sytuacji przy odpowiednim kierowaniu na pojawiające się emocje i wzmacnianie klient sam dochodzi do odpowiedniego procesu, czasem łacząc to z porodem, czasem nie – i przeżywając jedynie same emocje. W przypadku, gdy sam zaczyna podejrzewać poród, warto zachęcić go do eksploracji tematu, gdyż wiele osób nie ma odwagi wejść w porodowy proces, uważając to za nieracjonalne. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdyż rozpoczęcie tego procesu bez dokończenia może zostawić klienta w bardzo nieprzyjemnym stanie, z którego ciężko jest wyjść (podobnie przy amatorskiej pracy na własna rękę). Dlatego każdy proces należy doprowadzić do końca. Koniec nie oznacza jednak, że jest to ostatnie spotkanie z porodem, podobnie jak płacz na terapii nie oznacza, że relacja z ojcem jest już całkowicie uzdrowiona.

Mam nadzieję, że ten tekst pokazał Ci nieco nowych perspektyw pracy nad soba i wyjaśnił, dlaczego w psychologii transpersonalnej poród jest bardzo ważnym tematem, a być może pokazał coś nowego na Twój temat. Tematyka tej pracy jest naprawdę obszerna, a wyczerpujące rozwinięcia tematu zajmują przynajmniej kilkadziesiąt stron, dlatego warto traktować ten tekst jedynie jako wstęp do całego zagadnienia.

SmartLove

Jeśli sądzisz, że powodzenie w związku zależy tylko od przeznaczenia, partnerzy są po prostu albo dopasowani albo nie, a wszystko co robią dla siebie musi wynikać ze spontanicznych impulsów – to szkolenie z pewnością Cię nie zainteresuje.

Dowiedz się więcej
X

Dowiedz się jak zbudować udany związek

Pobierz trzy darmowe video.

Nie, dzięki.