Podstawowy paradygmat psychologii transpersonalnej – czyli dlaczego bardziej “expand” niż “supress”


Gdy opowiadam o tym, jak pośród całej psychologii i rozwoju osobistego moją największą pasją jest psychologia transpersonalna (szczególnie w wydaniu Stanislava Grofa), najczęściej mało kto, wliczając psychologów, wie, o czym tak naprawdę mówię. Zwłaszcza, że w polskim internecie dobrych tekstów na ten temat jest zadziwiająco mało.
Postanowiłem więc w tym artykule opisać jedną z podstawowych zasad psychologii transpersonalnej – a szczególnie jej nurtu powstałego dzięki pracom Grofa i jego uczniów wzbogacających jego metody o własne pomysły. Choć inne nurty transpersonalne również kierują się najczęściej podobnymi założeniami, zachęcam, by nie traktować mimo wszystko tego tekstu jako streszczenie całej “czwartej siły psychologii”.

Z uwagi na i tak sporą długość tego artykułu, nie mam tu za bardzo miejsca na rozwijanie niektórych zagadnień, omawianie kontrowersji i problemów z nimi związanymi, czy dłuższe argumentowanie niektórych teorii – powstałaby wtedy zapewne książka albo zestaw wielu szczegółowych tekstów. Tutaj postarałem się zamieść w telegraficznym skrócie najważniejsze, moim zdaniem, rzeczy, jakie warto o temacie wiedzieć. Są to pewne założenia, które powstały jako synteza wielu lat pracy z tysiącami pacjentów. Ich skuteczność w pracy z ludźmi można przynajmniej w dużej części naukowo zbadać, co powoli jest też w różnych krajach robione.

TRANSPERSONALNIE I HOLOTROPOWO

Te dwa słowa zawierają esencję całego paradygmatu. Co one właściwie oznaczają?

Przedrostek “trans”, który po polsku oznacza “poprzez, poza, za” używany jest często w kontekście przekraczania czy pogłębiania. Oryginalnie po angielsku używa się często wieloznacznego słowa “expand” (rozwijać, rozbudowywać, wzbogacać, rozszerzać, rozprężać) na opisanie tego podejścia. Jego przeciwieństwem, którego generalnie staramy się w tej pracy unikać, jest za to słowo “suppress” (hamować, osłabiać, tłumić, wygasić). I choć większość nurtów psychoterapii (może poza skrajnym behawioryzmem) bardziej stara sie zrozumieć uczucia i związane z nimi zachowania niż na siłę je tłumić i blokować– to nigdzie to podejście nie jest tak kultywowane jak właśnie w nurcie transpersonalnym.

Z kolei inny ważny element tkwi w nazwie jednej z najbardziej popularnych transpersonalnych nurtów – holotropowym (z którego pochodzi praktyka tzw. oddychania holotropowego). Jego tajemnicza nazwa, pochodząca z greki (holos + trepein), oznacza po angielsku “moving toward wholeness” – czyli podążanie w stronę całości.

Oba te podejścia – czyli przekraczanie, pogłębianie, dążenie do całości – przejawiają się najczęściej w następujących zjawiskach:

1. TRANSPERSONALNE SPOJRZENIE NA CZŁOWIEKA

Psychologia transpersonalna redefiniuje standardową koncepcję osobowości. Wielokrotne, powtarzalne doświadczenia i procesy pacjentów doprowadziły terapeutów do zmiany sposobu patrzenia na człowieka.

Człowiek to w ujęciu transpersonalnym nie tylko jego dzieciństwo, dojrzewanie i nawyki dorosłego życia, tak jak w wielu innych podejściach. Nie pojawiamy się na świecie jako tabula rasa, a to jak wyglądała nasza ciąża, poród, oraz w jakiej rodzinie i w jakim kraju się rodzimy, wywiera na nas spory wpływ. Tak jak w wielu nurtach terapii częste jest doświadczenie, w którym klient cofa się krok po kroku do dzieciństwa aż do źródła swojego problemu, przypominając sobie różne związane z nim sytuacje – w transpersonalnej terapii, głównie dzięki użyciu technik zorientowanych na emocjonalne doświadczanie, klient cofa się czasami jeszcze wcześniej (oczywiście jest to ogólnie sporna kwestia czy traktować to jako realne doświadczenia czy terapeutycznie korzystne metafory czy absurdalne halucynacje wywołane sugestiami).

Gdy ludzie podczas takich terapii zaczęli zgłaszać doświadczenia, podczas których przypominali sobie własny poród, przeżywali zdarzenia z życia swoich rodziców lub, co dziwniejsze, widzieli wyraźnie sceny z innych kultur, a jednocześnie ich stan po takich doświadczeniach znacząco się poprawiał – terapeuci (nie bez oporu i wątpliwości) po jakimś czasie zaczęli tworzyć pogłębioną mapę psychiki człowieka.

Najpierw do obszarów, na które warto zwracać uwagę, dołączono obszar okołoporodowy, co było zaskakujące w czasach, gdy nie tylko noworodki, ale i rodzące kobiety w większości krajów traktowano bez specjalnego namaszczenia czy zwracania uwagi na ich potrzeby.

Ponieważ płód może odczuwać różne rzeczy, duży nacisk w świecie transpersonalnym położony jest zarówno na świadome, czy rytualne wręcz przeżywanie ciąży (w tym celu występują odwołania do rytuałów i tradycji różnych kultur). Natomiast pod kątem terapeutycznym niesamowicie ważne jest branie pod uwagę własnych okoliczności porodu – pod kątem psychopatologicznym, symbolicznym (analiza takich treści pojawiących się w życiu jak dobre i złe łono, sytuacja bez wyjścia w momencie skurczów i zamkniętej szyjki, potężna walka o wyjście z tunelu i gigantyczne wyzwolenie później) oraz intensywne doświadczenia własnego porodu w trakcie terapii, które, jak pisałem wcześniej, mogą być zarówno realnym wspomnieniem, jak również pewną kinestetyczną metaforą. Czymkolwiek by nie były – pomagają rozwiązać wiele realnych problemów, których pacjenci nie mogli rozwiązać do tej pory żadnymi innymi sposobami – takich jak stany paniki, nadmierny sentymentalizm, piromania, tendencje samobójcze, uzależnienia czy różnego rodzaju zaburzenia seksualne.

Potem odkryto, że bardzo istotne w trakcie terapii mogą być doświadczenia przodków, między innymi klanu rodzinnego. Nie tylko jako zobrazowanie sytuacji, w której ktoś dorastał (np kłótnie rodziców), ale również nieświadome dla dziecka rzeczy, które wpływały na jego psychikę (zdrada jednego z rodziców, o której nikt nie wiedział wtedy świadomie, ale pośrednio wpływało to na atmosferę w domu) lub doświadczenia dalszej rodziny, których nawet nie znaliśmy (egzekucje, gwałty, wypadki dzieci, utraty majątków, morderstwa, zmiany klasy społecznej), a które zdeterminowały przekazy, emocje i atmosfere całej rodziny lub jej części. Na podobnej zasadzie działają doświadczenia krajowe (bitwy, rozbiory, okresy głodu itd, które wpływają na nieświadomość zbiorową) czy rasowe (szczególnie konflikty między rasami).

Inną kategorią, niezwykle istotną w pracy terapeutycznej, jest doświadczanie poziomu archetypowego, zarówno abstrakcyjnego (identyfikacja z archetypem Matki) jak również ludźmi przejawiającymi ten archetyp (różne sceny z matkami w różnych czasach i kulturach). Ludzkie problemy są wtedy rozpatrywane pod kątem zderzenia archetypowych sił i własnie praca na poziomie nieświadomości zbiorowej bywa często najbardziej pomocna.
Występuje również czasem dośc silne połączenie ze światem przyrody – mnóstwo osób przepracowało swoje problemy, gdy uświadomiło sobie (i to nie tylko mentalnie), że doświadczają typowych problemow świata zwierząt (bycie zdominowanym, zaloty, zagrożenie życia, wyzwania związane z wychowywaniem potomstwa) lub poczuło dostęp do ich zasobów podczas intensywnej identyfikacji z jakimś zwierzęciem (co od wieków było praktykowane w różnych wersjach szamanizmu).

Krótko mówiąc – połączenie z innymi osobami (czy nawet istotami) mającymi podobny problem lub zaczynające z podobnym problemem (bo można się też zgodnie z zasadą kompensacji pójść w zupełnie inną stronę) jest tutaj kluczowym elementem terapii.

Inne elementy przekraczania indywidualności to odwołanie do różnych elementów kulturowych, szamańskich i etnicznych, oraz czerpanie z dziedzictwa duchowego całego świata. Również istotna jest wyraźna więź z globalnym i planetarnymi procesami, a pozytywne ich zintegrowanie i zainteresowanie tymi tematami jest tu traktowane jako warunek pełnego szczęśliwego życia.

To wszystko ma doprowadzić do przejścia od “Homo separatusa” (odseparowanego od reszty planety, bez duchowych korzeni, skupionego na własnym intresie) do “Homo holosa” – człowieka widzącego siebie jako integralną część otaczającego świata. Nie tylko posiadającego zwierzęcą część, która w odpowiednim środowisku zdolna jest do najgorszych zbrodni, ale również mającego duchowy potencjał, nakłaniający do pomocy innym, tworzenia wielkich dzieł i odkryć naukowych.

2. WŁĄCZANIE MISTYCZNYCH I INNYCH NIETYPOWYCH STANÓW ŚWIADOMOŚCI DO TERAPEUTYCZNEJ PRACY

Od tego się zaczęło – szczytowe stany duchowe przestały być traktowane jako infantylne fantazje lub kompensacje kluczowych problemów z dzieciństwa, a przyznano im rangę stanów nadzwyczajnych, które (gdy są prawidłowo interpretowane i integrowane) nie tylko nie zmieniają człowieka w dziecinnego szaleńca, ale potrafią dodawać życiu dodatkowej wartości i polepszać funkcjonowanie człowieka w “normalnym świecie”. Naturalny potencjał świadomości i umysłu jaki pojawia się w takim momentach nie jest tu ignorowany, tak jak nagminnie zdarzało się to kiedyś w klasycznej psychologii, gdzie pacjent mówiący na terapii o takich doświadczeniach w najlepszym wypadku dowiadywał się, że nie jest to materiał do rzeczowej rozmowy. Tutaj już nie patrzymy na duchowość w kategoriach psychopatologicznych, ale jako ważny element ludzkiego życia.

To nie tylko podróż do innego świata, który ciężko porównywać do naszego, ale również wyraźny, wymierny wpływ na codzienne sytuacje. Mnóstwo pacjentów przeżywając bardzo nietypowe, często szalone z punktu widzenia klasycznej terapii doświadczenia, rozwiązywała w mierzalny sposób swoje codzienne problemy. Zdarzali się ludzie, którzy doświadczając otwarcia czakramu serca (czymkolwiek by on nie był) zmniejszyli ilość konfliktów z małżonkiem. Identyfikacja z Dafne uciekającą przed Apollem pomogła pewnej pacjentce poradzić sobie z ciężkim rozstaniem. Wizja, w której inną pacjentkę sępy zjadały żywcem na polu bitwy pomogła jej z kolei wyleczyć potężną fobię na ptaki. Takie przykłady możnaby wymieniać godzinami (i jest ich sporo w transpersonalnej literaturze), a ich wspólną cechą jest leczący wpływ doświadczenia, które według wielu terapii zostałoby uznane za psychotyczne.

Według tego paradygmatu wartościowe stany to nie tylko takie, w których doskonale orientujemy sie w fizycznym świecie, a nasz umysł wykonuje wiele skomplikowanych, logicznych operacji. Nie tylko takie, w których jesteśmy zdolni do wydajnej pracy w korporacji, wykonywania skomplikowanych matematycznych działań czy prowadzenia samochodu na rondzie .

To również stany wyjątkowe, w których nasze poczucie czasu, przestrzeni oraz tożsamości radykalnie się zmienia. Praktycznie wszystkie kultury wykształciły mnóstwo sposobów kontrolowanego osiągania takich stanów w celach leczniczych i duchowych.

To stany, które nieraz osiągają kochankowie w czasie intensywnego orgazmu, najlepsi sportowcy w chwili, gdy biją rekordy świata, ludzie, którzy niemal zginęli w wypadku samochodowym, szamani pod wpływem psychodelicznych roślin, naukowcy badający wpływ deprywacji sensorycznej, medytujący mnisi buddyjscy, chrześcijańscy święci pogrążeni w modlitwie, ludzie idący przez las, którzy nagle mają doświadczenie mistyczne, artyści w transie tworzenia czy każdy z nas w nocy podczas fazy REM.

Czasem podczas terapii wywołuje się je intencjonalnie jak choćby poprzez wizytę w komorze deprywacji sensorycznej, medytację, praktykę oddychania holotropowego czy specyficznie zaprojektowane rytuały. Czasem pracuje się z tymi, które pojawiły się spontanicznie i poświęca dużo czasu na ich integrowanie, zrozumienie i wprowadzania wniosków do codziennego życia.

Stany te najczęściej będą charakteryzowały się różnymi niezwykłymi właściowościami, z których psychologicznie najcenniejsze mogą być: 1) większy dystans do swoich typowych przekonań i możliwość przyglądania się im z boku (a co za tym idzie, często o wiele szybsza zmiana) 2) głębszy dostęp do nieuświadomionych emocji i znacznie większa możliwość niż np. w Gestalcie lub terapii psychodynamicznej możliwość uwalniania ich oraz 3) potężne procesy emocjonalne, które doprowadzają do przełomu wskazując rzeczy oczywiste, ale do tej pory traktowane mało poważnie (np. że warto rzucic palenie papierosów) – po takim potężnym doświadczeniu ludzie często dojrzewają i robią to, co powinni zrobić już dawno.

Oczywiście, wbrew krytykom jest tutaj zdecydowanie jakiś umiar – nie wynosimy najbardziej absurdalnych psychotycznych urojeń nad racjonalne myślenie. Odmienne stany świadomości trzeba też integrować z tymi typowymi, inaczej mogą miec szkodliwy wpływ na jednostkę.

3. MAKSYMALNE POGŁĘBIANIE PROCESU I EMOCJI

Choć w wielu nurtach terapii bada się i pogłębia pewne uczucia, szczególną uwagę poświęcając tym niewidocznym na pierwszy rzut oka, choć są takie (np. Gestalt) dla których uwolnienie zaległych emocji to kluczowa sprawa, to w nurcie transpersonalnym przybiera to wymiar o wiele bardziej intensywny.

Emocje są wzmacniane aż do apogeum, którym nieraz będą głośne krzyki i konwulsyjne tarzanie się po ziemi – (widok, który niejednego obserwatora z zewnatrz z pewnością mógłby przerazić). Intensywne przeżycie doświadczenia, często traumatycznego, które zaincjowało ciąg nieadaptacyjnych reakcji w późniejszym życiu, ma działanie uwalniające, jeśli jest odpowiednio pokierowane. Najczęściej dopiero pełna ekspresja danego wzorca pomaga całkowicie uwolnić się od jego wpływu.

Wszystko, co przez całe życie było tłumione, może być podczas tej terapii wyrażone – i stworzenie takiego środowiska, w którym jest to możliwe i bezpieczne, jest priorytetem w pracy transpersonalnej.
To emocje pojawiające się czasem warstwami są kierunkowskazem, za którym podąża terapeuta (zamiast jego koncepcji na temat tego, w którą stronę prowadzić proces). Niejednokrotnie praca polega na przeżywaniu kolejnych wyłaniających się emocji schowanych pod innymi emocjami, które są schowane pod jeszcze innymi emocjami. Często dopiero od niezidentyfikowanych uczuć dochodzimy do momentu, gdy zaczynają się pojawiac konkretne obrazy, wspomnienia i wglądy.

Doświadczeni klasyczni terapeuci znają momenty, gdy przypomnienie sytuacji i przeżycie emocji powoduje po chwili nawrót kolejnych sytuacji i emocji. Wierzą wtedy, że w procesie ma to wewnętrzny sens dla klienta, tak jakby kierowała tym jakaś wewnętrzna inteligencja. Z kolei w transpersonalnej pracy istnienie “inner healing wisdom” jest jednym z podstawowych założeń pracy i jej aktywacja poprzez pójście za wewnętrznym doświadczeniem, jest najbardziej standardowym sposobem pracy.

Pogłębiane są nie tylko emocje negatywne i bolesne, ale również przyjemne, które równie mocno potrafią prowadzić do wartościowych wglądów i uwolnień – np. czasem wskazując nam, że to do czego dążymy to niezaspokojne potrzeby z dzieciństwa, które możemy zaspokoić sobie juz dziś samodzielnie (i oprócz teorii przeżywamy wtedy namacalne doświadczenie tego stanu), a czasem przenosząc zasoby z jednych sytuacji do innych – tych problematycznych. W takich sytuacjach ludzie często cofają się do pięknych wspomnień związanych z rodzicami, zabawy z przyjaciółmi, młodzieńczych miłości lub obcowania z przyrodą.

Jest sporo metod i strategii pomagających w tak intensywnej pracy emocjonalnej – od standardowego opowiadania o uczuciach poprzez pogłębianie emocji za pomocą specjalnego dotyku w miejsca, gdzie odczuwana jest kinestetyka, przez głębsze i szybsze oddychanie która pomaga wyłączyć analityczne myślenie i mechanizmy obronne, aż do silnej zachęty do głosowej i cielesnej ekspresji bez najmniejszej (uwzględniając zasady BHP) cenzury i wyrażania wszystkiego, co się pojawi. Dodatkowo w celu powiększenia emocji stosowana jest często głośna i intensywna muzyka.

Oprócz bardziej jasnych do zrozumienia ekspresji (np. wyzwisk w stronę rodziców lub seksualnych ruchów biodrami) często przeżywane i wyrażane doznania są cieżkie do określenia jako tradycyjnie pojmowane emocje czy procesy. Czasem osoby wykonują trudne do zinterpretowania ruchy ciała (drgawki, ruchy przypominające zwierzę lub pasujące do jakiejś dziwnej sceny, której większej czesci nie widzimy – kłanianie się, grożenie komuś, pływanie) bądź bełkoczą niezidentyfikowane treści. Często nawet klient sam nie do końca umie nazwać wrażenia, które przeżywa, mając jednocześnie silne poczucie, że proces tak właśnie powinien się toczyć. Jednocześnie występują pewne widoczne wskazówki, z których doświadczony terapeuta często odczyta, mimo braku znajomości treści, na którym etapie procesu jest klient i jak z tym procesem pracować poprzez wzmacnianie go aż do pewnego apogeum*, po którym następuje uwolnienie.

Przykładem techniki, która niemal całkowicie będzie opierać się na wzmacnianiu doznań, jakiekolwiek by nie były, jest oczywiście oddychanie holotropowe.

Pogłębione do maksimum są też potrzeby w relacji terapeutycznej. Tabu bliskiego dotyku jest tu przełamane i jesli pacjent ma ochotę, może przytulić się do terapeuty. Niejednokrotnie, szczególnie w pogłębionych stanach świadomości przytulenie tego rodzaju kojarzy się jednoznaczenie z relacjami z wczesnego dzieciństwa, a taki kontakt może trwać godzinami i być cenniejszy niż jakiakolwiek inna interwencja. Oczywiście istnieje tu niebezpieczeństwo silnych projekcji na terapeutów jako rodziców, uzdrowicieli, czy czasem kochanków, dlatego szczególną uwagę przykłada się do demaskowania tych projekcji i kierowania mocy do wewnątrz klienta.

W przeciwieństwie do pewnych tantrycznych nurtów, surowo zakazane są jednak relacje seksualne z pacjentami i klientami.

* nie muszę chyba dodawać, że do tego potrzebne jest dobre przeszkolenie, nieco większe niż przeczytanie tego artykułu lub udział w 2dniowym seminarium, a praca z osobami poważnie zaburzonymi to często robota dla kilku fachowców naraz


4. POSZERZONE SPOJRZENIE NA PRZYCZYNY ZABURZEŃ

Wiele zaburzeń na gruncie transpersonalnym rozumianych jest nieco inaczej niż w tradycyjnej psychoterapii.

Zaczęło się od tego, że w wielu przypadkach, traktowanych wcześniej jako psychotyczne, po przejściu procesów, w których symptomy nie były tłumione, tak jak zazwyczaj, tylko (patrz poprzedni punkt) amplifikowane (powiększane) w terapeutycznych warunkach, doprowadzało to nie tylko do duchowych doświadczeń, ale i wymiernego ustąpienia symptomów. To doprowadziło do koncepcji, że coś postrzeganego jako psychoza jest bardzo często tzw. “spiritual emergency” – czyli pewnym specyficznym rodzajem kryzysu duchowego, uleczalnego za pomocą metod pracy z procesem (nie tyczy się to oczywiście kazdej psychozy). Taki stan nie jest wtedy rozumiany jako zaburzony i błędny w swojej naturze, ale jako pewna pomyłka do drodze do pełnej integracji.

Bardzo mocno widać to również na przykładzie prób lub myśli samobójczych, które rozumiane są tutaj jako omyłkowa droga do śmierci ego, a więc pełnego przeobrażania osobowości i radykalnej zmiany swojego życia. Z powodu powszechnego braku wiedzy jednak ludzie w takim stanie nie wpadają na pomysł przeżycia psychologiczno-duchowego odrodzenia, lecz myślą o zabiciu własnego ciała. Najczęściej te myśli tłumią, z oczywistych powodów, co prowadzi do wielkiego konfliktu wewnętrznego, ale też i nieraz zablokowania przeobrażenia.

Wrażenie te zdają się potwierdzać niektóre relacje niedoszłych samobójców skaczących z mostu (i mających w związku z tym czas na refleksję w połączeniu z poczuciem nieuchronności śmierci), którzy doznawali głębokich zmian podczas skoku i później traktowali swoją decyzję jako nieudolny sposób na transcendencję.

W paradygmacie transpersonalnym nie traktuje się samobójczych tendencji, tak jak w niektórych tradycyjnych terapiach, jedynie jako dziecinną ucieczkę, którą należy stłumić, lecz również jako popęd do transcendencji, ktory należy “expand” – pielęgnować, rozwijać, ale i nadać szerszą perspektywę ukazując bezsens niszczenia ciała.
Podobnie nieudaną transdencencją może być uzależnienie od różnego rodzaju używek czy zachowań, takich jak hazard czy masturbacja. Również nie patrzymy tu tylko na aspekt niedojrzałości zachowań (choć zwracamy też na to uwagę i stosujemy mnóstwo standardowych metod), ale także na potrzeby duchowe, które mogą się kryć pod takim zachowaniem.

Ogólnie uzależnienia są wzorcowym przykładem głębokiej potrzeby stanów nadzwyczajnych, ale uzyskanych bardzo niskim kosztem, co powoduje późniejsze problemy. W transpersonalnej pracy próbuje się zlokalizować te głębokie potrzeby, (np. w uzależnieniu od masturbacji przy pornografii potrafi być to miłość lub ekspansja seksualności, a w uzależnieniu od alkoholu – jedność ze światem), ale uzyskiwać je we właściwy – czesto pracochłonny i wymagający wiele wyrzeczeń – sposób. Ponieważ potrzeba stanów nadzwyczajnych jest tu rozumiana jako normalna ludzka potrzeba, o wiele większa popularność mają metody pozwalające na kontrolowane zażywanie substancji (według badań naukowych o wiele skuteczniejsze), a nie zabraniające ich do końca życia.

Krótko mówiąc – gdyż ktoś ma problem, patrzymy nie tylko na to co dziecinnego i niedojrzałego się przez to przejawia, ale też na to, co jest nieudaną próbą transcendencji i rozwoju oraz w jaki sposób przejawia się tutaj jego duchowa natura.

Tak jest z dziesiątkami innych problemów – np. piromania nieraz oznacza chęć transformacji poprzez ogień (odwieczny symbol przemiany), zaburzenia sadystyczne mogą być chęcią wyrzucenia z siebie destruktywnej energii przed odtworzenie warunków w których się nagromadziła, a obsesyjna chęć seksu pozamałżeńskiego może być wezwaniem do życia poliamorycznego lub odkrycia archetypowego pierwiastka boskiego w każdej kobiecie. Oczywiście za każdym razem celem takiej terapii jest, oprócz zaspokojenia potrzeb, redukcja szkodliwych zachowań pacjenta i znalezienia nowych, bardziej konstruktywnych.

Osobną kwestią jest praca ze zranieniami i wydarzeniami traumatycznymi, które poprzez szereg amplifikujących technik również często inicjują transcendencję, a koncepcja “wounded healer” – czyli zranionego uzdrowiciela, który poprzez przejście przez własne cierpienie zyskał wrażliwość i moc, by pomagać innym – jest tu szczególnie żywa. Po pewnym czasie pacjent traktuje ciężkie doświadczenia jako integralny, nieusuwalny element siebie, na pewien sposób poszerzający jego osobowość o aspekty, których nie wykształciłby w inny sposób (co nie ma nic wspolnego z usprawiedliwieniem sprawców, zaprzeczeniem uczuciom czy nie wyciąganiem racjonalnych wniosków z doświadczenia)

5. NIEDYREKTYWNOŚĆ I PODĄŻANIE ZA KLIENTEM

Wprawdzie uważne słuchanie klienta, korzystanie z jego własnych rozwiązań oraz szacunek do jego uczuć i procesów to standard zarówno w profesjonalnym coachingu jak i terapii (tylko niedouczeni trenerzy rozwoju osobistego narzucają klientowi, a tylko patologiczna wersja terapii prowokatywnej wyśmiewa problemy klientów), to jednak tutaj również to podejście jest jeszcze bardziej pogłębione.

W pracy transpersonalnej tradycyjne interwencje terapeutyczne są najczęściej na tyle subtelne, że w wielu środowiskach (w tym klasycznym grofowskim) unika się nawet słowa “terapeuta”, zastępując je bardziej neutralnym “facylitator”, co wskazuje na to że nie jest się “tym, który wie, doradza i kieruje procesem”, a bardziej tym, który “wspomaga proces odkrywania przez klienta odpowiedzi”.

Mimo, iż modele pracy transpersonalnej są bardzo obszerne, od szczegółowej charakterystyki matryc perinatalnych i odpowiadajacych im kolejnym etapom porodu aż po bardzo konkretne procedury pracy z napięciami w poszczególnych częściach ciała, to jednocześnie specyficzne połączenia różnych procesów bywają na tyle skomplikowane, że pełne przewidzenie tego, co będzie najlepsze dla klienta wykracza poza możliwości nawet najbardziej doświadczonych ekspertów. Jest wiele słynnych historii z takich sesji, gdzie treść z jednej strony wpisywała się we wszystkie transpersonalne reguły, ale z drugiej była tak kreatywnie skonstruowana, że nie dało się wcześniej za żadne skarby przewidzieć, co się wydarzy. Oczywiście rozwiązanie zaskakuje często szczególnie świadomy umysł klienta, co nie powinno dziwić – ciężko przewidzieć rozwiązanie przejawiając myślenie, które spowodowało problem. Nawet gdy facylitatorzy mają silne poczucie, gdzie powinno się iść (co czesto może się sprawdzić przy dużym doświadczeniu), wciąż są ostrożni, by nie sterować za bardzo pracą klienta i nie wtłaczać go w mentalny schemat.

Istnieją różne ćwiczenia wspomagające (robione przed i po głównych punktach programu), ale najczęściej są one bardzo otwarte i mają pomóc klientowi otworzyć się na proces, który najbardziej przyciągnie go w danym momencie.
Samymi głównymi procesami kieruje wewnętrzna mądrość klienta. W terapii Gestalt taka mądrość, kiedy już się aktywuje, “podsuwa” rzeczy do wypowiedzenia podczas słynnej rozmowy z krzesłem. Tutaj “steruje” ciałem, emocjami, głosem i pojawiającymi sie obrazami. Tak jak terapeuta integracyjny nie powinien trzymać sie swojej koncepcji, z czym pracować, gdy klient przypomina sobie kolejny sceny z dzieciństwa, w których czuł się zawstydzany, tylko po prostu iść za doświadczeniem klienta, delikatnie wspierając jego proces i tworząc przestrzen zaufanie – tak samo działa facylitator. Jak najmniej koncepcji na temat treści, jak najwięcej wsparcia i dbania jedynie o formę – którą jest bezpieczeństwo i przyjmowanie wszystkiego jako ekspresję własnej psychiki.

O ile w czasie większości procesów zupełnie unika się ingerencji w doświadczenie klienta, o ile sam nie utknie w trakcie (i wtedy też raczej jedynie pomaga się przepchnąć doświadczenie dalej jakikolwiek by nie było, zamiast sterować jego treścią), o tyle nieco większe pole do manewru jest przy integracji tej pracy.

Na przykład na tzw. sharingu, który pomaga w integracji oddychania holotropowego, dzielenie się własnymi doznaniami przebiega w absolutnie niedyrektywnej atmosferze, bez druzgocących komentarzy innych uczestników, co bywa standardem na terapii grupowej lub treningach interpersonalnych. Inni są głównie świadkami podzielenia się swym przeżyciem, a o każdą możliwość wypowiedzieć muszą zapytać przemawiającego. Jeśli ją dostaną, to wypowiadają się tylko o swoich wrażeniach czy opiniach na temat procesu, nie roszcząc sobie prawa do obiektywnego i ostatecznego osądzania go – niezależnie od tego jak bardzo jest on niecodzienny, przepełniony seksem, przemocą, duchowością czy połączeniem wszystkich tych rzeczy. Jest to jedna z najważniejszych części tej praktyki, gdyż niczym w terapii skoncentrowanej na osobie w wykonaniu Rogersa można doswiadczyć bezwarunkowej akceptacji, która w połączeniu z innymi technikami jest lecząca. Podobnie pomocne może być doświadczenie przebywania we wspólnocie.

Podobnie na sharingu zachowują się facylitatorzy – obowiązuje tu taka sama zasada jak przy intesywniejszej części – interweniuje się głównie w sytuacjach niebezpiecznych (np. gdy pacjent przejawia wyraźne tendencje samobójcze) lub na wyraźne życzenie uczestnika. Nawet wtedy używa się delikatnych sugestii, zdecydowanie podwyższając status drugiej osoby, bez interpretowania na siłę jego doświadczenia i zamykania go w teoretycznych ramach.
Jeśli pojawiają się komentarze, to raczej rzucające dodatkowe światło na treść (np. rozumienie pewnego zjawiska w innej kulturze czy opis przypadku, w którym pojawiło się coś podobnego), – czyli klasyczny przyklad “expand” – zamiast natrętnego diagnozowania i ustalanie jedynego słusznego rozwiązania.

Oczywiście w przypadku gdy ktoś później prosi o pomoc w integracji swojego, niejednoznacznego, (a nieraz wstydliwego) doświadczenia może liczyć na wsparcie i nie będzie pozostawiony sam sobie.

Gdyby więc ktoś, przykładowo, chciał zrozumieć swoje dziwne doświadczenie seksualne lub mistyczne np. rozmowę z aniołami, Mahometem czy Jezusem – dostanie w takiej rozmowie, oprócz wsparcia i totalnej akceptacji dla jego doświadczenia, różne punkty widzenia. Nie będzie to ani redukowane tylko do infantylnych narcystycznych fantazji czy kompensacji braku wsparcia autorytetów, ani też wynoszone jedynie do rangi ezoterycznego zaszczytu jaki spotkał wybrańca – lecz spektrum różnych perspektyw – od symbolicznego znaczenia danych elementów, coachingowej pracy na temat konkretnych działań, które warto podjąć, by wprowadzić najważniejsze elementy do realnego zycia, psychologiczne możliwe przyczyny takiego wydarzenia, opis pułapek, które mogą czekać w takiej sytuacji na osobę oraz sposobów radzenia sobie z nimi.

Nawet w sytuacji gdy osoba po mistycznym doswiadczeniu przejawia maniakalne tendencje, jej doświadczenie wciąż będzie uszanowane, a jedyne sugerowane zmiany będą dotyczyły integracji.

Dlatego ten sposób pracy przyciąga wielu ludzi, którzy nie są w stanie poczuć pełnej akceptacji i zrozumienia w innych grupach lub u innych terapeutow, gdyż ich procesy, emocje, zainteresowania są zbyt “dziwne” dla innych (co jak w każdej innej metodzie ma swoje plusy i minusy).

6. KORZYSTANIE Z DODATKOWYCH METOD

To, co pomaga jeszcze w powiększeniu procesu “expanding”, to bardzo wyraźna zachęta do korzystania z innych metod. Między innymi dlatego, że wiele procesów transpersonalnych jest trudno powtarzać parę razy w miesiącu. W przypadku np. oddychania holotropowego certyfikowanych facylitatorów jest dość mało, sesje z uwagi na długość są obciążające zarówno czasowo jak i finansowo. Ciężko jest też wchodzić w niektóre intensywne procesy podczas codziennych, życiowych sytuacji jak konflikt z partnerem czy kryzys biznesowy.

Dlatego jawnie zachęca się do korzystania z mnóstwa innych metod jako uzupełnienie (według niektórych definicji psychologia transpersonalna zawiera również te metody). Większość najbardziej doświadczonych facylitatorów jest wyćwiczona i certyfikowana w metodach takich jak Gestalt, terapia integracyjna, medytacja Zen lub mindfulness, masaż (szczególnie jego formy połączone z jakąś formą rozmowy terapeutycznej), hipnoza, terapia tańcem i inne sposoby pracy z ciałem.

Generalnie uczestników, szczególnie takich, którzy sami chcą prowadzić warsztaty, zachęca się do przejścia własnej psychoterapii, najlepiej konwencjonalnej (szczególnym powodzeniem cieszy się integracyjna lub Gestalt). Terapia jest w tym nurcie nie tylko kołem ratunkowym dla zaburzonych osób lub przeżywających ciężkie kryzysy, ale pomocnym narzędziem rozwojowym dla każdej osoby, która chciałaby polepszyć swoje życie.

Polecane są też sposoby pracy, przy których można integrować różnorodne doświadczenia doświadczone podczas intensywnych sesji – oprócz tradycyjnej psychoterapii (przy doświadczeniach z dzieciństwa), mogą to być metoda rebirthingu (doświadczenia porodowe), Junga (archetypy), terapie uwzględniające różnice związane z płcią i kulturą (doświadczenia krajowe, rasowe i płciowe), Hellinger i terapia transgeneracyjna (doświadczenia rodzinne) lub regresing i podobne (inne doświadczenia transpersonalne). Również różne odmiany tantry (nietypowe doświadczenia seksualne) oraz psychoterapie skoncentrowane na ciele np. Lowenowska.

Na zjazdach transpersonalnych pojawia się nieraz festiwal różnych metod używanych przez uczestników, którzy prezentują je sobie nawzajem. Minusem, na który warto zwrócić uwagę, jest często zupełny brak weryfikacji i możliwe iluzje związane choćby z efektem placebo przy różnych nietypowych sposobach pracy.

Podobnie duża otwartość występuje przy naukach duchowych – mimo sporego zainteresowania mistyką i poważnego traktowania duchowych nauk, teorii, nauczycieli a przede wszystkim duchowych doświadczeń – nie faworyzuje się tu żadnej konkretnej religii czy systemu duchowego. W cenie jest raczej wszechstronne duchowe wyedukowanie, szczególnie na temat mechanizmów spotykanych w większości kultur, takich jak odpowiednie praktyki czy najczęstsze pułapki, w które wpadają adepci. Główna rzecz na którą w tych systemach zwraca się uwagę to możliwość bezpośredniego kontaktu z Absolutem (bez niezbędnego pośrednictwa osób wyższych w hierarchii) i pozytywny wpływ tych kontaktów na relacje międzyludzkie i zadowolenie z życia.

PODSUMOWANIE

Te 6 punktów opisuje najważniejsze moim zdaniem założenia transpersonalne. Tak jak już wspomniałem – część z nich może być kontrowersyjna, część hipotez nieweryfikowalna naukowo, a część trudna do dokładnego zmierzenia (choć da się z pewnością zmierzyć dokładnie wpływ na wiele aspektów życia).

Oprócz dokładniejszego badania, którym zamierzam zająć się osobiście, polecam sprawdzenie jak taka praca działa na Ciebie – w końcu jedni są fanami behawioryzmu, inni humanistycznej, a inni poznawczej pracy z naszą psyche.

SmartLove

Jeśli sądzisz, że powodzenie w związku zależy tylko od przeznaczenia, partnerzy są po prostu albo dopasowani albo nie, a wszystko co robią dla siebie musi wynikać ze spontanicznych impulsów – to szkolenie z pewnością Cię nie zainteresuje.

Dowiedz się więcej
X

Dowiedz się jak zbudować udany związek

Pobierz trzy darmowe video.

Nie, dzięki.