Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /usr/home/YAGE/domains/tomaszkwiecinski.pl/public_html/wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210 Uroki bycia rodzicem – cz.1 – Wyzwania |

Uroki bycia rodzicem – cz.1 – Wyzwania


Gdy dowiedziałem się, że moja ówczesna narzeczona (dziś żona) jest w ciąży, nie wiedziałem co mnie tak naprawdę czeka. Domyślałem się wprawdzie, że rodzicielstwo nie jest bezproblemowym dodatkiem do życia, na które poświęca się dwadzieścia minut dziennie, ale nie miałem pojęcia, na czym owe nieuchronne wyzwania polegają. Pamiętam, że, nieświadomy tak naprawdę niczego, główny problem upatrywałem w zmienaniu brudnych pieluch – co okazało się jednym z najmniej istotnych elementów i nie przeżyłem później zbyt wielu negatywnych emocji z tym związanych. I dlatego właśnie postanowiłem napisać tą część artykułu – jako porada zarówno dla zastanawiających się nad posiadaniem dziecka, planujących, jak również czekających na rozwiązanie. Być może niektórzy z Was, którzy są już rodzicami, będą w stanie zaaplikować któreś z rozwiązań, które proponuje w tekście.

O tym, że rodzicielstwo nie jest czarno-białe i najczęściej nie przypomina ani cudownego, bezproblemowego miesiąca-miodowego w którym miłość wlewa się drzwiami i oknami do mieszkania, ani nie przypomina niewolniczej harówki bez sensu, pisała już moja żona w swoim tekście TUTAJ. Ja natomiast chciałem rozwinąć poszególne podpunkty i wyjaśnić w obu artykułach, co tak naprawdę składa się na blaski i cienie tego zwyczajno-niezwyczajnego procesu, który dla miliardów ludzi na planecie jest jednym z najważniejszych, jaki może nas spotkać w życiu.

Oczywiście zaznaczam już tutaj (będę sie starał wskazywać to jeszcze parę razy w artykule), że jest to tekst dość subiektywny, bazujący na doświadczeniach naszych, moich klientów oraz naszych znajomych, a proporcje między różnymi zachowaniami u dzieci w różnych rodzinach mocno się róznią. Dlatego to, co w jednej rodzinie jest wielkim problemem, w drugiej może nie być – i na odwrót.

Piszę tu o dzieciach małych, do około 3-ego roku życia – gdyż nie chcę pisać tu o rzeczach, których nie doświadczyłem na własnej skórze.

Oto lista 12 problemów, które zostaną prawdopodobnie Twoimi bliskimi znajomymi od kiedy staniesz się ojcem lub matką.

1. Nieustanna odpowiedzialność za drugą osobę i ciągłe branie jej pod uwagę, często na pierwszym miejscu

Na lata znika poczucie, że możesz robić co chcesz bez oglądania się na innych. Koniec ze spontanicznymi całonocnymi imprezami, niektórymi wyjazdami, a czasami nawet wieczornym wspólnym oglądaniem filmu.

Przy planowaniu każdej czynności (a tym bardziej przy nagłym spontanicznym impulsie) pierwsze pytanie jakie powstaje w głowie to “kto zajmie się dzieckiem” albo “czy dziecko znajduje się w tym czasie w przedszkolu/klubiku/żłobku”z wariacją “co będzie dziecko robić w tym czasie” jeśli nie znajdziemy odpowiedniej osoby.

Chcesz pójść na całonocną imprezę? O ile w pojedynkę jeszcze da się przenogocjować z partnerem o tyle pójście we dwójkę już wymaga zapewnienia opieki dziecku, i to zarówno na wieczór jak odsypiający poranek.

Chcecie pojechać na wakacje? Pierwszym kryterium będzie czy ta podróż nadaje się dla dziecka (czy lot nie jest zbyt długi, czy mozna zaufać jedzeniu, czy nie bedzie niewygodna – do dziś pamiętam męczarnie z wózkiem na schodach w Knossos).

Chcecie pojechać na wakacje tylko we dwójkę? Musisz załatwić opiekę. Wiele babć czy dziadków nie jest w stanie na kilka dni bez przerwy zająć się dzieckiem (zarówno z powodów zawodowych jak i tego, że przebywanie z dzieckiem, które potrafi się przemieszczać jest dla niektórych wyjątkowo męczące), synchronizacja dwóch miejsc to już nieco większe zadanie (a ciągłe przeprowadzki mogą być stresujące dla malucha), a włączanie opiekunki to jeszcze większe logistyczno-finansowe wyzwanie, które trzeba zacząć wdrażać o wiele wcześniej.

Chcesz pojechac w pojedynkę – powodzenia w negocjacjach z partnerem 🙂 na pewno marzy o tym by przez parę dni przejąć całą odpowiedzialność za naszą pociechę!

Kiedy bierzecie dziecko na wyjazd ze znajomymi, dużo ułatwiłoby jakby też byli rodzicami – w przeciwnym razie będą musieli dopasowywać się do bardzo specyficznego rytmu, albo wy nie bedziecie mogli w pełni uczestniczyć w tym, co się dzieje, co dla obu stron może nie być wymarzonym wyjazdem.

Chcesz odpisać na facebooku komuś kto pisze coś ważnego i pilnego? Spiesz się, za chwilę być może będziesz musiał przerwać, bo Twój potomek będzie domagał się czegoś ważniejszego i pilniejszego. I lepiej zawczasu uprzedź znajomych o tym, jak to się odbywa.

Nawet jeśli dziecko chodzi już do przedszkola, żłobka, klubiku – i tak w przypadku zwykłej propozycji spotkania za 3 dni pierwsze myśli dotyczą tego, co ono robi w tym czasie. Jeśli jest w domu – to musimy wziąć pod uwagę czy partner wtedy się nim zajmie – czy ma możliwość i chęci. Jeśli z kolei jest poza domem to czasem warto wziąć pod uwagę, że może to być jedna z niewielu chwil do spędzania tylko z partnerem (i to, przy założeniu, że – tak jak my – nie pracujesz na etacie. W innym przypadku sytuacja bywa jeszcze bardziej skomplikowana).

Jak widać zmienia się po prostu paradygmat myślenia. Tak jak dla alkoholika najistotniejszą rzeczą jest to, czy w danym miejscu będzie można się napić, a dla osób ostro ćwiczących na siłowni – czy będzie można spożyć białkowy posiłek, tak dla rodzica pierwsza myśl przy propozycji lub pomyśle na nową aktywność dotyczy dziecka.

Tutaj sytuacja polepsza się w miarę rośnięcia – dziecko coraz łatwiej znosi rozłąki z rodzicami, coraz łatwiej też zajmuje się samo sobą. Rośnie też nasze przyzwyczajenie w temacie zarządzania dzieckiem. Celowo używam tu takiego technicznego terminu, ponieważ abstrahując od uczuć i więzi, by móc realizować swoje cele jako rodzic, potrzebne są umiejętności zarządzania.

Brak tych umiejętności może zmienic początkowe etapy rodzicielstwa w ogromny generator frustracji, nudy i niespełnionych potrzeb.

ROZWIĄZANIA:
– Warto stworzyć jak najszybciej bazę miejsc, w których można dziecko zostawić – i zacząć stopniowe przyzwyczajanie. To proces, na który potrzeba trochę czasu
– Jeśli wychodzicie razem – znajdźcie knajpy z kącikiem dla dziecka ( można stworzyć bazę wcześniej), zabierać zabawki, gdy idziecie do znajomych
Można czesto zabierać dziecko na początek imprezy, póki towarzystwo jeszcze trzyma fason (zawsze to lepsze niż siedzenie w domu), a muzyka może nie być zbyt głośna
-Zaakceptowac ten stan rzeczy i pamiętać że jest to tymczasowe, a z każdym miesiącem będzie lepiej
– Wybawić się przed ciążą (nigdy nie da się zupełnie na zapas, ale solidne poimprezowanie w młodości może zmniejszyć poczucie niespełnionych potrzeb, podobnie z innymi wyjazdami, wizytami, podróżami)

2. Wielogodzinna, ciągła koncentracja

Gdy dziecko nauczy się już samodzielnie przemieszczać, dla rodziców oznacza to początek ery ciągłej uważności.

W młodości nieraz podczas wizyt rodziny lub znajomych z dziećmi mogliśmy mieć wrażenie, że nadążanie za intensywnych trybem zabawy malucha jest wyjątkowo fajną zabawą. I oczywiście jest w tym duża część prawdy. Jednak czym innym jest krótka chwila zabawy raz na jakiś czas, często i tak pod nadzorem rodziców trzymających odpowiedzialność za dziecko, a czym innym przestawienie się na taki tryb życia.

Dwanaście godzin spędzonych na łapaniu malucha za każdym razem, gdy wchodzi na szafkę lub (wersja ciut starsza) odtwarzanie kilkadziesiąt razy ulubionej zabawy, odpowiadanie na wołanie co chwilę o picie, siku, przebrania, zabawe i podanie lub poprawienie czegoś jest trudniejsze niż dwunastogodzinna medytacja.

Nawet po 3 dniach spędzonych tak z dzieckiem może pojawić się ochota do ucieczki i porobienia czegokolwiek, z prowadzeniem samochodu włącznie (nawet stanie w korku naprawdę potrafi być bardzo przyjemną alternatywą) podczas czego można odpocząć. Jeśli mówimy tutaj o roku-dwóch spędzonych w ten sposób, to pozostaje tylko pokłonić się roli matki (upraszczam, bo to kobiety najczęściej wykonują tą rolę). I nie ma co się dziwić, że mnóstwo osób po takim czasie zalicza wypalenie, tłumaczy to też (co nie znaczy, że usprawiedliwia!) część agresji wobec dzieci – atawistyczne tożsamości sa wściekłe na to, że muszą w ten sposób się poświęcać. I całe szczęście, że instynkt macierzyński i tacierzyński są tak mocne – w przeciwnym razie ludzie po prostu oddaliby dzieci do adopcji 🙂

Zahaczamy tutaj o jedno z podstawowych zniekształceń w rozumieniu ról kobiet i mężczyzn. Ponieważ mężczyźni specjalizują się w trwałych i bardziej widocznych osiągnięciach, łatwo pójść w hipnozę, że oni osięgnęli dużo a ich kobieta w tym czasie nic. Rola matki nie zostawia często bowiem żadnych widocznych śladów (poza dzieckiem które zmieniło się w dorosłego) ogromu pracy jaki został w to wlożony, i dopiero poznając to zjawisko na własnej skórze – można docenić własnych rodziców 🙂

ROZWIĄZANIA:
– jak najczęściej zmieniać bodźce. Czasem warto np. wyjść na spacer lub plac zabaw w inne miejsce niż zwykle, pójść do znajomych – widmo dodatkowego ubierania, pakowania, szykowania jedzenia dla dziecka może być nieprzyjemne, ale prawie zawsze po fakcie doceniamy to, że wreszcie monotonia się zmieniła i dzieje się coś nowego
– prosić bliskich o zmianę. Pamiętam jak podczas 3 dni sam na sam z córeczką bardzo pomogła mi dwugodzinna wizyta teściowej podczas której zdążyłem załatwić zaległe sprawy i nawet sie zdrzemnąć. Czasem minimalne wsparcie może pomóc umysłowi odpocząć od ciągłej koncentracji. Z kolei 1-2 dni odpoczynku, w czasie których ktoś inny zajmuje się maluchem potrafi nas tak zrestartować, że nawet pojawia się tęsknota 🙂
– nauczyć dziecko zabaw, w czasie których może być samowystarczalne, z oglądaniem bajek włącznie
– akceptować, akceptować, akceptować i pracować wewnętrznie z bezsilnością czy frustracją jaka się tu pojawia, pamiętając, że w miare upływu lat problem będzie maleć a przynajmniej zmieniać na inne 😉
– udoskonalać logistykę – np trzymamy pod reką chusteczki, ulubione przysmaki dziecka – by nie musieć za każdym razem iść do sklepu lub do drugiego pokoju

3. Życie seksualne rodziców

Jest to jeden z najczęstszych problemów występujących u rodziców. Na ten temat można spokojnie napisać książkę i z wiele rzeczy się na to składa.

Po pierwsze dużo trudniejsza jest logistyka. Pomijając już fakt, że przez pierwsze tygodnie kobieta dochodzi do siebie po porodzie, a przez pierwsze miesiące ma hormony zgoła niesprzyjające ciągłym miłosnym uniesieniom – to rodzicom towarzyszy permanentny brak czasu. Gdy już mają chwilę, to są często wyczerpani (a wystarczy by jedno z nich było, aby seks nie smakował już jak dawniej). Gdy dziecko jest małe i woła co chwila, lub co chwila się budzi – ciężko jest kochać się z częstymi przerwami. Z kolei gdy jest już na tyle duże, że rodzice nie chcą uprawiać seksu przy nim, to często jak na złość nie chce zasnąć wtedy, gdy jest ochota. A jak już w końcu padnie, to ochota zmienia się w zmęczenie lub frustracje. Lub obawę, że się obudzi przy pierwszych głośnych odgłosach. Na początku u wielu mężczyzn może pojawić się też obawa o zranienie kobiety w jej bardzo czułe miejsca.

Po drugie, zachodzą różne procesy intrapersonalne. Główne tożsamości z kochanków zmieniają się w rodziców i wielu osobom cieżko przełączać się z zajmowania się odchodami czy sprzątania kaszy z podłogi w uwodziciela i zmysłową kurtyzanę. Ciężko jest włączać spontaniczność na zawołanie, gdy wiesz że masz 20 min od zaśniecia dziecka do wizyty znajomych. Niektórym odcina się dostęp do emocji, gdyż przeżywają ich w związku z rodzicielstwem (patrz inne pkt 🙂 tak wiele, że nie byliby w stanie funkcjonować.

A ponieważ seks nie jest niezbędny każdego dnia, a przy zmęczeniu i braku czasu bardzo wiele różnorodnych potrzeb i aktywności jest niezrealizowanych, to łatwo go przesunąć na “lepsze czasy”. Często bywa tak, że trzeba po prostu wybrać czy danego dnia w tym tak krótkim wolnym czasie pokochamy się, obejrzymy film, poczytamy książkę czy może wreszcie się wyśpimy. Problem w tym, że o ile można seks bez większego problemu wyrzucić z planu dnia, to zupełnie inaczej wygląda usunięcie go z planu miesiąca lub roku.

Po trzecie, zmienia się też dynamika interpersonalna. Nawet w idealnych warunkach oboje z partnerów dają z siebie więcej niż wcześniej, a nie czują się za to dostatecznie docenieni (“przecież ja też pracuję, a zresztą miliony mężczyzn/kobiet to robią w tej sytuacji”). Mają więc w sobie sporo ukrytej złości na siebie nawzajem, zwłaszcza, gdy dodatkowo jedno z dwojga bardziej się obija – wystarczy, że komuś nie chce się wstać w nocy zmienić pieluchy, by uruchomić lawinę. A to najczęściej nie sprzyja energii seksualnej (chyba, że bardzo lubicie sado-maso).

Dodatkowo dochodzą wyolbrzymione archetypowe kwestie – mężczyzna czuje się odsunięty na rzecz dziecka i chciałby za pomocą seksu dostać uznanie, stąd często jego zbyt silne naleganie w stosunku do bardzo ciężkiej logistyki. To sprawia, że kobieta może czuć się przedmiotowo traktowana albo, że ledwie jeden wymagający osobnik poszedł spać, to od razu dopada ją drugi żądny uwagi i zaspokojenia jego pragnień, a przez to agresywnie czy lekceważąco podchodzić do potrzeb partnera. A to nakręca spiralę.

W pewnym momencie może dojść do tego, że sama myśl o seksie wywołuje już w pokoju napiętą atmosferę – facet wchodzi w roszczeniowe, biernoagresywne lub obsesyjne zachowania, a kobieta blokuje się, kombinuje jak się wymigać, robi partnerowi na złość lub po prostu traci podniecenie.

W chwili gdy sytuacja zaogni się już do tego stopnia, warto zaoszczędzić czas i nerwy i po prostu popracować ze specjalistą (dlaczego nie użerać się z tym na własną rękę – o tym pisałem TUTAJ).

ROZWIĄZANIA:
– zrozumieć i zaakceptować, że to ważna sfera i nigdy od niej nie uciekniecie. Skonfrontować się z problemami, jeśli się pojawiają, nawet jeśli są wstydliwe i najchętniej by się od nich uciekło
– przyda się wieksze zrozumienie i szacunek do uczuć i potrzeb partnera, nawet jesli sami czujemy coś innego w danym momencie. Jednoczesna asertywność i szacunek do uczuć i potrzeb własnych
– wdzięczność za to, co partner robi w domu, nawet jeśli jest to typowe
– rozumienie pozytywnych intencji partnera
– akceptacja po raz kolejny 🙂 będzie powoli coraz łatwiej!
– czasem będzie potrzebna naprawdę intensywna podróż wgłąb własnej seksualności i praca z różnymi problemami, które są przyklejone do tej sfery, a które wyszły na jaw przy dziecku
– celebrować gdy już się udało 🙂

4. Spanie

Mimo tego, że naprawdę byliśmy szczęściarzami, gdyż nasza córeczka od urodzenia bardzo dobrze spała to i tak parę razy doświadczyłem koszmarnych stanów niewyspania, gdy niespodziewanie wstawała dużo wcześniej niż wynikało to z jakichkolwiek wyliczeń, lub gdy w nocy budziła się i wymagała skomplikowanych czynności (np. ugotowania jedzenia). Świadomość, że z każdą minutą będziemy coraz bardziej niewyspani nie poprawia humoru…

Jeśli dodam do tego, że na szczęście moja praca zaczyna się często od godziny 11 lub 12, bo wtedy umawiam sobie pierwszych klientów, w trakcie mam sporo przerw do odespania – to naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić, co przeżywają rodzice którzy pracują na etacie od wczesnych godzin, zwłaszcza gdy ich dziecko nie przesypia regularnie całych nocy.

Według sondażu brytyjskiej Chanel 4 niewyspanie po porodzie to przyczyna 1/3 rozwodów (!), a 5% rodziców bezwiednie zasnęło za kierownicą samochodu by odrobić straty. 11% z kolei udaje sen, by partner zajął się dzieckiem. Te liczby wskazują, jak dużym problemem jest przymus opiekowania się istotą, której rytm snu bywa zupełnie inny od naszego.

Gdy myślę o samotnych matkach, to pojawia mi się tylko to samo, co przy torturowanych ludziach – współczuję, że ktoś może przeżywać takie cierpienia i jestem bardzo wdzięczny światu, że mnie to ominęło.

Rozwiązania:
– dzielić się snem z partnerem – czasem jedna osoba może zająć się dzieckiem, a druga w tym czasie ponadrabiać zaległości. To bardzo skuteczna, choć niedoceniana forma
– czasem pójść spać razem z dzieckiem i przespać 10-12 h w ciągu doby. To pomoże nadrobić zaległości, nawet jeśli czujemy, że straciliśmy cały dzień.
– ułatwiać dziecku logistykę snu (zaobserwować co pomaga mu zasypiać, a co je rozbudza.)
– korzystajcie z pomocy innych osób (babcie, opiekunki) i śpijcie ile dacie radę
– popracujcie nad atmosferą w domu – często problemy ze snem dziecka są odbiciem domowej atmosfery
– gdy dziecko jest nieco większe – można mu puścić bajkę i samemu zasnąć tuż obok

5. Pieniądze

Dziecko wymaga wydatków – zarówno jednorazowych (np. wózek, łóżeczko, ubranka), jak i regularnych (więcej jedzenia, pieluchy, kolejne ubranka). Co więcej, mają one tendencję raczej do rośnięcia.

Jestem na szczęście w sytuacji, w której moje zarobki zależą od mojego zaangażowania i (w uproszczeniu) jakości. Dlatego na wieść o dziecku zmieniłem wiele nawyków zawodowych i zaczałem zarabiać dużo więcej niż przed ciążą.
Ci, którzy nie mają takich wyborów, dostając określoną pensję są w nieco gorszej sytuacji. Po prostu muszą brać pod uwagę dodatkowe koszty stałe.

ROZWIĄZANIA:
– ograniczaj wydatki, sporo rzeczy można kupić taniej, jesli odpowiednio się poszuka (jest na ten temat sporo stron w internecie)
– wymieniaj się ze znajomymi i rodziną możliwymi rzeczami
– przyłóż się mocniej do pracy, zainwestuj w inteligencję finansową

6. Brud i bałagan

Pomazane ściany i meble, kawałki jedzenia na ubraniu, porozrzucane wszędzie zabawki, ubrania wywalone z szafy to bardzo częste widoki w domu młodych rodziców (u niektórych dzieci nie znika to nawet do wieku nastoletniego 🙂

Nieraz mogą się przytrafić zgubione rzeczy (np obrączki małżeńskie). Jeśli ktoś ma pedantyczne skłonności, to ten etap może być dla niego prawdziwym wyzwaniem. Z kolei bałaganiarze również konfrontują się ze swoimi cechami, ponieważ w połączeniu z ich skłonnościami dziecko doprowadza do takiego bałaganu, że nawet oni stwierdzają, że muszą zacząć więcej sprzątać.

Krótko mówiąc – stajesz przed wyborem czy żyć w syfie (bałaganem to ciężko nazwać) czy sprzątać bez przerwy. Oba rozwiązania są ekstremalne, więc większość rodziców sytuuje się gdzieś pomiędzy, w zależności od humoru i indywidualności.

ROZWIĄZANIA
– od młodego wieku uczyć dziecka sprzątania, najlepiej podczas zabawy
– korzystać ze sprzątaczek (szczególnie jesli nie obciąża to was zbytnio finansowo), tak żeby kto inny przejął część odpowiedzialności za sprzątanie
– załatw kosz na zabawki, do którego małym kosztem mozna wszystko wrzucić, a wizualnie wygląda to nieźle
– usuwaj i sprzedawaj zbędne rzeczy
– cenne rzeczy trzymaj z dala od dziecka

7. Częste mierzenie się z buntem

Biegniesz po pokoju, chcąc szybko wyjść, by zdążyć na spotkanie. Przygotowania zajęły więcej niż planowałeś, bo trzeba było swoje działania skoordynować z wybieraniem ubrań dla dziecka, nakłonienia go do dokończenia posiłku i znalezieniem porozrzucanych zabawek (patrz pkt poprzedni). I właśnie wtedy, gdy masz ostatnią szansę by zdążyć na czas, maluch wpada w tryb buntownika, nie daje sobie założyć butów biegając po pokoju i wyrywa się przy każdej próbie nakłonienia do wyjścia. A przecież obiecałeś sobie, że wychowasz je bez przemocy…
Brzmi jak koszmar? Można się przyzwyczaić.

Dziecko potrafi prosić o ugotowanie posiłku, a następnie się rozmyślic, potrafi odmawiać automatycznie na każda prośbę, niszczyć zabawki, a następnie płakać z tego powodu, wysuwać mnóstwo sprzecznych żądań, lub domagać się natychmiastowej gratyfikacji.

Co więcej, takie zachowania są w rozwoju dziecka pożądane – gdyż ćwiczy w ten sposób swoją silną wolę i indywidualność.

ROZWIĄZANIA
– tłumacz dziecku, czemu chcesz, by coś zrobiło, zamiast formułować rozkazy i polecenia bez podawania przyczyny (działa w ogromnej ilości przypadków)
– zainwestuj w poznanie skutecznych metod wychowywania i komunikacji z dziećmi bez przemocy
– pozwalaj na bunt w sytuacjach, które Ci specjalnie nie przeszkadzają
– rób sobie zapas czasowy przy wyjściach z dzieckiem
– planuj bardziej elastycznie i zakładaj, że wszystko się może zmienić

8. Pieluchy (i inne części mieszkania)

Krótko i na temat – kupa i siusiu staną się również Twoimi kompanami. Dobra wiadomość jest taka, że można się do tego przyzwyczaić, zarówno do zapachu jak i dotyku. Po prostu strefa komfortu szybko się poszerza, na tyle, że dziś nie wydaje mi się to specjalnym wyzwaniem.

Zła jest taka, że dziecko nie zawsze robi idealnie w pieluchę, a szczególnie w okresie uczenia się korzystania z nocnika. Także wasze meble, dywan (na szczęście my nie posiadamy takowego), a szczególnie łóżko są w dużym niebezpieczeństwie.

ROZWIĄZANIA:
– nie krytykuj dziecka za nieudane próby, stres sprawi, że będzie mu jeszcze trudniej, a zawstydzanie czy karanie może spowodować naprawdę poważne konsekwencje w psychice dziecka
– kup odpowiednie podkładki, które pozwalają chronić najważniejsze meble
– wyrzucaj regularnie pieluchy z domowego smietnika, zapach starych pieluch bywa powalający
– uzbrój się w cierpliwość

9. Więcej prania, zmywania i robienia jedzenia

Tu też jest dosyć krótka piłka – trzeba dużo częściej robić pranie, zwłaszcza gdy dziecko permanentnie brudzi się jedzeniem lub innych. To potrafi sprawić, że pralka nieraz chodzi włączona praktycznie bez przerwy. Pomijając kwestię rachunów za wodę, to jest z tym sporo roboty. Samo rozwieszanie prania i chowanie go jakieś 3 razy dziennie już może być nużące. Jak się już znudzisz to zawsze możesz pozmywać górę naczyń 🙂

Podobnie z jedzeniem. Kiedy etap karmienia piersią się kończy, ma to plusy i minusy. Z jednej strony można spokojnie na dłużej oddalać się od dziecka, z drugiej rozpoczyna się etap szykowania jedzenia kilka razy dziennie, które, oprócz tego że samo w sobie jest czasochłonne, nieraz musimy robić dodatkową porcję, bo okazuje się że maluch nie chce tknąć tego, co przygotowaliśmy.

Rozwiązań nie ma tu zbyt wiele. Z praniem niewiele da sie zrobić (polecamy śliniaczki albo jedzenie na golasa latem :), z posiłkami można sobie uprościć od czasu do czasu kupowaniem gotowego (owoce, słoiczki z gotowym jedzeniem itd.).

10. Choroby i inne niespodzianki

Po raz kolejny tutaj mieliśmy szczęście, bo nasza córeczka ani specjalnie nie chorowała, ani nie miała kłopotliwych wypadków czy uczuleń, które mocno komplikują życie.

Niemniej doświadczyłem nocnej, zimowej wycieczki do najbliższej apteki, gdy podniosła się jej mocno gorączka w czasie, gdy ja akurat chciałem się wyspać przed pójściem do pracy. Moja żona z kolei nie mogła pójść na wyczekiwaną od miesiąca imprezę, gdy maleństwo źle się czuło.

Wyobrażam sobie, że przeżywanie takiej sytuacji ciągle, w momencie gdy dziecko ma słabsze zdrowie, lub gdy przeżyło jakiś wypadek i trzeba dużo czasu by je wykurować, to poza tym, że jest emocjonalnie stresujące, może być także irytujące, jak również sprawiać spore problemy zawodowe.

To, co jest istotne w tej sytuacji, to fakt, że w razie któregoś z wymienionych wypadków, pomoc dziecku staje się od razu priorytetem, a wszelkie inne kwestie schodzą na dalszy plan. Ciężko jest być w takiej sytuacji na 100% pewnym, jak będzie wyglądał Twój następny dzień.

ROZWIĄZANIA:
– zabezpieczaj się na różne ewentualności (tak, to jest ironia 🙂
– nigdy nie nastawiaj się na 100% i zwróć się do sił wyższych o zdrowie dziecka w ważnych dla Ciebie terminach 😉

11. Sprzeczne informacje dotyczące ważnych rzeczy

Poród domowy czy szpitalny? Partner powinien być przy porodzie czy lepiej nie? Trzymać się pediatrycznej rozpiski rozszerzania diety czy iść za instynktem dziecka? Ile czasu karmić piersią? Szczepić czy nie szczepić, a jeśli tak to kiedy i na co? Karmić ze słoiczków czy nie? Dawać mleko krowie czy nie dawać (dylemat raczej dawniejszy)? Stosować antybiotyki czy nie? Karać czy nie karać, a jeśli tak, to jak to robić bez skutków ubocznych? A jeśli chcemy unikać odpowiedzi ekstremalnych to gdzie jest ten zdrowy środek?

Te wszystkie pytania łączy parę rzeczy. Po pierwsze – od odpowiedzi zależy zdrowie, a czasem życie naszego dziecka. Po drugie – w internecie i książkach znajdziemy wszystkie możliwe odpowiedzi, wraz z długimi (mądrzejszymi lub głupszymi) uzasadnieniami, a odnalezienie się w nich często graniczy z cudem. Po trzecie – w razie problemów Ty ponosisz praktyczną odpowiedzialność za błędy i zapewne niewiele pocieszy się stwierdzenie, że to z winy autora informacji.

Rozwiązania tutaj nie są proste – jakichkolwiek bym nie sugerował, już zmieniam się w kolejną radzącą stronę internetową. Opowiem więc tylko, że my staraliśmy się znaleźć równowagę między instynktem dziecka, własną intuicją, historiami rodziny i znajomych, tekstami bardziej wiarygodnych stron internetowych i czytaniem naukowych statystyk. Jesteśmy z tego modelu póki co zadowoleni, więc jeśli chcesz wyciągnąć wnioski z jednego przypadku – zapraszam! 🙂

12. Ciągłe usługiwanie – czyli jak zadbać o dziecko i o siebie

Ostatni punkt dotyczy głównie psychologicznej równowagi, ale przekłada się ona również na konkretne działania.
Równowaga między dbaniem o dziecko i siebie jest bowiem niezwykle ważna. Wypalony rodzic to słaby rodzic, który nie zadba odpowiednio również o dziecko. A niemal wszystkie wymienione wyżej podpunkty to tak naprawdę ciągłe stawianie się na drugim miejscu. Nawet jeśli nauczymy się je wykonywać perfekcyjnie, to nie gwarantuje, że nie będziemy wykończeni i mieli dość wszystkiego, z dzieckiem włącznie. A cóż z tego, że fajnie robisz posiłki, zmieniasz pieluchy i spędzasz z dzieckiem dużo czasu, skoro złościsz się bez powodu i krzyczysz na nie? Albo jesteś totalnie nieobecny i uciekasz uwagą w każdy możliwy temat?

Z drugiej strony, dostosowywanie dziecka totalnie pod siebie lub olewanie jego potrzeb również będzie przemocowym rozwiązaniem.

Zwykle rodzicom bardzo zależy na tym, żeby dziecko czuło się kochane, zadbane i zaopiekowane, lecz rodzic też jest czującą istotą 🙂 i regularne zaniebywanie siebie przynosi w końcu opłakane skutki. Warto też pamiętać, że dzieci bardzo dużo biorą z tego jakimi ludźmi są rodzice oraz w jaki sposób nawiązują z nim relację. Czy chcesz wychować człowieka, który będzie uważał, że jego potrzeby są w centrum świata, a inni zawsze muszą się dostosować? Czy może przekazać mu model, że bycie dorosłym/kobietą/mężczyzną/rodzicem oznacza wieczne rezygnowanie ze swoich potrzeb i wykonywanie obowiązków z zaciśniętymi zębami? A może z innej strony, że nie można liczyć na bliskie osoby i ufać można tylko sobie?

ROZWIĄZANIA:
– WIN-WIN – to powinna być Wasza mantra 🙂 a wprowadzanie takiego stylu myślenia i szukania rozwiązań codzennością (z czasem jest coraz łatwiej i w ogóle przydaje się w życiu 😉
– dbajcie o harmonijny podział obowiązków w parze, w razie wyczerpania któregoś z nich, niech druga strona przejmie na chwile więcej odpowiedzialności
– planujcie sobie przyjemność! Możecie ustalić, które momenty w tygodniu są dla Was (zarówno razem jak osobno) i przestrzegać tego
– monitorujcie to jak się czujecie, w cięższych chwilach szczególnie zadbajcie o więcej radości w życiu. Bardzo ważne są nawyki, jeśli odkładacie przyjemność na następny tydzień, to jest niestety duża szansa, że zrobicie tak również w następnym tygodniu.

PODSUMOWANIE

Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych osób powyższy tekst może prowadzić do ostatecznego zniechęcenia do zapraszania na świat potomka 🙂 Mam na myśli głównie osoby, które już wcześniej były dość przerażone wizją rodzicielstwa (dla naiwnych idealistów ten tekst może być otrzeźwiającym zimnym prysznicem uświadamiającym, że jest to ciut trudniejsze niż dbanie o kwiatek na parapecie).

Wbrew pozorom jednak, nie jest to takie trudne jak się może wydawać i dość łatwo się przyzwyczaić – tak jak większość osób łatwo przyzwyczaja się do samodzielnego utrzymywania, mimo że kiedyś widmo utraty garnuszka mamusi mogło przerażać nie na żarty.

Żadna z osób, z którymi rozmawiałem, mimo wielu perturbacji, nie żałuje decyzji (lub przypadku 🙂 i uważa życie z dzieckiem za piękniejsze niż bez niego.

Mimo świadomości wszystkiego, co tutaj opisałem, chcemy z Magdą mieć więcej dzieci 🙂
Dlaczego? O tym za jakiś czas w drugiej części artykułu – o bonusach bycia rodzicem.

SmartLove

Jeśli sądzisz, że powodzenie w związku zależy tylko od przeznaczenia, partnerzy są po prostu albo dopasowani albo nie, a wszystko co robią dla siebie musi wynikać ze spontanicznych impulsów – to szkolenie z pewnością Cię nie zainteresuje.

Dowiedz się więcej
X

Dowiedz się jak zbudować udany związek

Pobierz trzy darmowe video.

Nie, dzięki.