Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /usr/home/YAGE/domains/tomaszkwiecinski.pl/public_html/wp-includes/pomo/plural-forms.php on line 210 Czym tak naprawdę jest ego? |

Czym tak naprawdę jest ego?


I dlaczego nie można go porzucić, a jedynie przekroczyć.

Od pewnego czasu w niektórych kręgach panuje moda na praktyki, które rzekomo mają doprowadzić do porzucenia czy też zniszczenia ego w imię rozwoju duchowego. Ego jest według tych ludzi rozumiane jako przyczyna całego zła na świecie, a pozbycie się go to recepta na wolność. Niektórzy idą w swoich dążeniach tak daleko, że jako wzór biorą sobie noworodka, który ego jest pozbawiony – i sugerując, że jest dzięki temu cały czas szczęśliwy – twierdzą, że wszyscy powinni być właśnie tacy jak on.

Oprócz kręgów rozwoju osobistego – ego ma również nie najlepszą renomę wśród zwykłych ludzi – co można poznać po określeniu ‘egoista” na kogoś, kto nie jest specjalnie lubiany przez otoczenie. Również stwierdzenie, że ktoś ma “większe ego niż Paris Hilton” lub “czyjeś ego zajmuje całą przestrzeń w pokoju” zdaje się wskazywać na to, że duże ego sprawia kłopoty i im jest większe tym gorzej – a co za tym idzie – im jest mniejsze tym lepiej.

Wśród różnych koncepcji psychologicznych czym jest owo “ego” możemy wyłowić wspólne punkty – tworzy się, gdy dziecko ma kilka lat (wcześniej ciężko im wyodrębnić siebie z bezmiaru chaotycznych bodźców) i od tego momentu odpowiada za poczucie “ja”. Przekształca doświadczenia zmysłowe w spostrzeżenia i odpowiada za podejmowanie decyzji i balansowanie między potrzebami a warunkami środowiskowymi. Pomaga też utrzymać wrażenie ciągłości i spójności własnej tożsamości – co w praktyce umożliwia człowiekowi wykonywanie skomplikowanych zadań rozłożonych w czasie dążących do wspólnego celu. Dla uproszczenia chciałbym pominąć tu filozoficzne dyskusje, w którym konkretnie momencie u dziecka wykształca się ego, czy dane zachowanie jest już na tyle skomplikowane by tak je zakwalifikować i czy zwierzęta mają zaczątki ego, skoro potrafią np. chować jedzenie na później. Skupmy się na ego, które jest już wykształcone.

Oczywiście, skoro takie poczucie “ja” tworzy dalekosiężne plany i łączy z ich wykonaniem silne emocje – to musi odpowiadać również za cierpienie w momencie, gdy owe plany i pragnienia nie są realizowane. Tylko u człowieka możliwa jest trwające wiele miesięcy nieszczęśliwe zakochanie zakończone samobójstwem – inne zwierzęta z powodu niewykształconego ego błyskawicznie zapominają o nieudanych zalotach i nie chodzą później z obniżonym poczuciem własnej wartości. Tylko u człowieka możliwy jest mechanizm obronny ego w postaci reakcji agresją na uświadomienie swojej wady i wmawianie otoczeniu, że wcale tak nie jest.

To, co jednak wymaga zauważenia – to fakt, że takie reakcje wcale nie są udziałem (jak się uważa potocznie) silnego ego, tylko ego, które jest bardzo słabe i które z rzeczywistością sobie nie radzi. Każde dobudowanie sobie nieprawdziwej historyjki na temat własnych zalet, unikanie konfrontacji z wadami, wywyższanie się – jest oznaką słabego i nierozwiniętego w danym aspekcie ego.

Skrajnym przykładem takiego zachowania jest narcyzm – czyli kompletny brak akceptacji siebie jako równego innym, zwyczajnego człowieka ze swoimi wadami i zaletami, potrzeba postawienia sobie wygórowanych wymagań (najpiękniejszy, najmądrzejszy itd) i potrzeba wmówienia sobie – mimo wszelkich dowodów przeciwko – że się owe wygórowane wymagania spełniło. Potocznie można byłoby stwierdzić, że chodzący po ulicy brzydal wykrzykujący przez megafon, że jest najpiękniejszy na świecie, ma bardzo silne ego – nic bardziej błędnego! Ma tak słabe ego, że nie jest w stanie zmierzyć się z oczywistą prawdą – gdyż taki wizerunek siebie byłby dla niego nie do zniesienia.
Silne ego byłoby czymś zgoła innym – tak potężnym przeświadczeniem o własnej rzeczywistej wartości, że nie ma żadnego powodu, by nie akceptować jakiejkolwiek części siebie. Nie ma więc też powodu, by się wywyższać i uciekać od konfrontacji z własnymi niedoskonałościami. Takie właśnie ego miał podobno Jan Paweł II – jego głęboka pokora sprawiała, że nie miał problemu z żartowaniem z siebie i podwyższaniem statusu innych ludzi. Jednocześnie łatwo podejmował decyzje i wykonywał skomplikowane działania, gdyż silne ego jest bardzo przydatnym i potężnym narzędziem, bez którego ciężko się obejść.

Wyobraźmy sobie zatem, że owo ego, które jest tak potrzebne przy jakichkolwiek działaniach – zostaje przez jakiegoś człowieka porzucone. Wnet znalazłby się on na poziomie noworodka, włącznie z załatwianiem się pod siebie i śmiercią głodową w wypadku braku pomocy. Owszem, nie miałby wprawdzie żadnych pragnień poza fizycznymi, ale nie potrafiłby wykonać najprostszego zadania, a cała rzeczywistość byłaby dla niego chaotyczna jak w śnie.

Dodam jeszcze, że porzucenie ego (poza wycięciem sobie kawałka mózgu) jest zupełnie niemożliwe, chociażby z powodu, że tylko nieakceptujące siebie ego, które sądzi, że jak wykona ową czynność będzie wreszcie szczęśliwe, może mieć taki pomysł jak pozbycie się samo siebie. A jak napisałem wyżej, gdyby nawet było możliwe, miałoby to nieprzyjemne skutki dla owej osoby i katastrofalne dla cywilizacji, gdyby owy trend się przyjął.

Jednocześnie od razu chciałbym zaznaczyć, że te pomysły nie są zupełnie urwane z choinki i chore ze swej natury, są po prostu nieprecyzyjnym tłumaczeniem pism mistyków, którzy nawołują do tego, by poprzez obserwację i regularną pracę (czyli wzmacnianie ego!) móc ego przekroczyć – czyli nie utożsamiać się z nim i przenieść swój punkt ciężkości do bardziej zaawansowanych części.

Jest to analogiczne do przekroczenia własnego ciała – co udało się niemal każdemu w naszym kraju. Dorosły człowiek doskonale rozumie, że popędy sygnalizowane mu przez ciało w postaci głodu, chuci czy chęci wypróżnienia się nie muszą być realizowane w tej samej sekundzie, w której się pojawią – gdyż doprowadziłoby to prędzej czy później do ogromnego cierpienia. Traktuje owe sygnały jako cenne informacje, za którymi albo podąża w odpowiedni sposób (wracając do domu i jedząc obiad lub idąc do toalety), albo z nich rezygnuje (gdy nie ma w pobliżu odpowiedniej do seksu osoby).

Nie musi jednak ani pozbywać się ciała jako źródła cierpień, ani też robić mu na złość (tak niektórzy traktują swojego ego) w postaci głodzenia się bądź wielogodzinnego wstrzymywania moczu – co również na dłuższą metę byłoby szkodliwe. Ludzie nauczyli się traktować swoje ciało z dystansem, nie utożsamiają się z nim, lecz używają jak narzędzia.

Dlatego rzeczą, jaką warto zrobić w pracy nad ego jest obserwacja czyli zyskanie dystansu. Jeśli obserwujesz ego i jego mechanizmy – to znaczy że nim nie jesteś, a więc paradoksalnie wtedy uwalniasz się od niego – zupełnie inaczej niż gdy w imię opacznie rozumianej walki z ego, twoje ego postanawia się zadręczać, nie zauważając swoich własnych pułapek.

Tak więc wbrew temu, co sądzą niektórzy – prawidłowy rozwój duchowy i praca nad ego nie prowadzi do wygaśnięcia wszystkich pragnień i zaszycia się w domu bez pracy i znajomych. Takie zachowanie byłoby po prostu sztuczną komedią i zaangażowaniem ego do walki z dawnym obrazem siebie i realizowaniem kolejnych pragnień – pragnień bycia ponad ego, pragnień ucieczki od świata.

Prawidłowy rozwój duchowy prowadzi do tego, że twoje pragnienia, dążenia i mechanizmy są mocno obserwowane – co sprawia, że wybierasz z nich te, które tak naprawdę chcesz realizować. Oczywiście, całe mnóstwo szkodliwych i nieprzydatnych nawyków z którymi się niegdyś utożsamiałeś zostanie przez ciebie naturalnie odrzucona – nie spotkałem jednak nigdy nikogo, kto by tego żałował.

Oczywiście, masz wtedy większy dystans do swoich pragnień – ale jednocześnie, jeśli naprawdę czujesz że chcesz – możesz je z tym większą siłą wprowadzać w życie, a wszelkie decyzje i plany są podejmowane i tworzone o wiele łatwiej, gdyż ego paradoksalnie wzmacnia się – na tyle by nie terroryzować cię już swoimi fochami. Staje się idealnym narzędziem dla tych części Ciebie, które są kompetentne do bycia prawdziwym Tobą.

To podejście podobne jak do pragnienia wypicia herbaty, za którym podążasz z pełną świadomością i chęcią delektowania się doświadczeniem – i w chwili, gdy spostrzegasz, że nie masz w domu herbaty – akceptujesz ten stan rzeczy i albo ze spokojem idziesz do sklepu, by zmienić sytuację albo spójnie stwierdzasz, że nie jest ci to potrzebne. Decyzja zawsze należy do Ciebie.

Chodzi o to by nie cofać się, tylko przejść na poziom wyżej. Istnieje ogromna różnica między poziomem prekonwencjonalnym – czyli poniżej normy – jak u zwierząt i noworodków – i między poziomem transkonwencjonalnym – przekraczającym normę jak u tych osób dla których ego stało się narzędziem.

Na pierwszy rzut oka prekonwencjonalny bezdomny i transkonwencjonalny Bill Gates są podobni do siebie, w opozycji do konwencjonalnego człowieka pracującego 8 godzin dziennie na etacie. Wystarczy się jednak dobrze przyjrzeć, by zobaczyć ogromną różnicę, jaka jest między nimi i że nie wystarczy samo rzucenie pracy, by być jak twórca Microsoftu…

28 listopada 2011

SmartLove

Jeśli sądzisz, że powodzenie w związku zależy tylko od przeznaczenia, partnerzy są po prostu albo dopasowani albo nie, a wszystko co robią dla siebie musi wynikać ze spontanicznych impulsów – to szkolenie z pewnością Cię nie zainteresuje.

Dowiedz się więcej
X

Dowiedz się jak zbudować udany związek

Pobierz trzy darmowe video.

Nie, dzięki.