Negatywne uczucia
Opublikowano: 01.07.2010
Gdy pracuję z osobami uzależnionymi (a ostatnio zgłaszało się ich do mnie więcej), niezależnie od tego, od czego są uzależnieni, rzuca mi się praktycznie zawsze w oczy jeden fakt: wyjątkowo niska tolerancja na negatywne uczucia.
Każdy z nas przeżywa czasem różne ciężkie chwile i to od reakcji na nie zależy reszta życia. Są tacy, którzy traktują je jako napęd do stworzenia wynalazków zmieniających ludzkość, niezależnie od tego czy to lekarstwo na ciężką chorobę, czy też telefoniczny system rezerwacji biletów (wymyślony przez człowieka, który nie został wpuszczony na randkę do kina z powodu braku miejsc). Duża ilość osób po prostu jakoś daje sobie z nimi radę, mniej lub bardziej rozwiązując ich przyczyny.
Jednak osoba uzależniona buntuje się przeciwko negatywnym uczuciom. Co ważne, bardzo rzadko buntuje się przeciwko prawdziwej przyczynie problemu, tylko przed pewnymi jej konsekwencjami – czyli właśnie owym nieprzyjemnym uczuciom (są na tyle nieprzyjemne, że ciężko się skupić na czym innym). Znajduje sposób, w jaki może drastycznie odciąć się od nieprzyjemności – niezależnie czy jest to alkohol, czy inny narkotyk, czy pornografia czy hazard czy jedzenie czy też partner (to dlaczego jest wybierany ten sposób, a nie inny zależy już od indywidualnej konstrukcji człowieka – to materiał na oddzielny wpis). Pomijając oczywisty fakt, że nie rozwiązując problemu, sprawia się, że wróci on później z większą siłą, istotne jest też wprowadzenie patologicznego nawyku niszczącego powoli pewną zdolność ego, jakim jest radzenie sobie z negatywnymi uczuciami. I dotyczy to zarówno potężnych uzależnień, jak i mniejszych, obecnych w życiu niemal każdego z nas. Na treningach transpersonalnych mówiono nam, że ciężko jest znaleźć osobę nie uzależnioną od niczego i coraz bardziej czuję, że jest to prawda.
Cały mechanizm przypomina nieco dziecko zamknięte w sterylnym miejscu, gdzie nie może nabyć naturalnie pewnej odporności, lub człowieka wiele miesięcy nie ruszającego się z łóżka. Po jakimś czasie jego mięśnie będą zanikały, a im dłużej będzie się wstrzymywał od wysiłku (tym trudniejszego, bo mięśnie są słabsze), tym bardziej będą zanikały.
Radzenie sobie z negatywnymi uczuciami przypomina mniej więcej działanie takiego mięśnia. Po dłuższym okresie reakcji ucieczkowym zachowaniem na każde nieprzyjemne uczucie, ktoś staje się totalnie przeciążony każdą kolejną negatywną sytuacją – ponieważ się odzwyczaił od radzenia sobie z nimi. Nic więc dziwnego, że wybiera standardową reakcję i tak pętla się zaciska coraz bardziej. Oczywiście do momentu, kiedy uzależnienie zacznie przynosić takie symptomy, że nie da się ich zignorować i dopiero wtedy można, pod wpływem pewnego przymusu ze świata zewnętrznego, pomyśleć o zmianie.
Dobra wiadomość jest taka, że w takim stanie każdy wysiłek jest na wagę złota i ćwiczy ów mięsień.
Podobnie największy przyrost na siłowni występuje na samym początku treningu, gdy mięśnie są najbardziej odzwyczajone. Pamiętam jak osiem lat temu po operacji otrzewnej leżałem w szpitalu wyjątkowo osłabiony i nawet wyjście do toalety stanowiło dla mnie problem. Z wielkim wysiłkiem zmuszałem się wtedy do spacerów po korytarzu i choć na początku robiłem przerwy co dwa kroki, czułem że każdy dwudziestometrowyspacer przywraca mnie powoli do stanu normalnego – tak niewiele było trzeba by moje ciało wracało do normy.
Również w uzależnieniu, mimo iż na początku życie bez uciekania w nałogi przypomina chodzenie po omacku, kilka takich dni już wzmacnia podstawę tego mięśnia, a parę tygodni przeżywania co jakiś czas negatywnych uczuć i radzenia sobie z nimi wzmacnia bardzo charakter, nawet jeśli ktoś nie pracuje nad sobą w żaden inny sposób.
Dodatkowo, kiedy zdrowiejące osoby traktują to jako trening, nie buntują się również przeciwko pojawiającym się uczuciom.
A to bunt przeciwko uczuciom, zarówno wyobrażonym (zanim się pojawią), jak również w czasie ich występowania, niejednokrotnie połączony z atakiem na siebie, jest główną przyczyną problemów, nie samo uczucie.
Każde uczucie, również te traumatyczne, można znieść, jeśli ma się do niej otwarte nastawienie. Dlatego nauka akceptowania swoich uczuć stanowi moim zdaniem jedną z najważniejszych życiowych wyzwań.
Kolejnym ciekawym płynącym z tego wnioskiem jest to, że całe uzależnienie (czyli nieraz wielki dramat rodzinny) oparte jest na kilku, a czasem nawet jednym uczuciu, którego ktoś nie był w stanie do tej pory zaakceptować, wybierając odruchową ucieczkę. Przez trzydzieści lat.
Być może jesteś tak mocny jak Twoja umiejętność radzenia sobie trudnymi uczuciami.